niedziela, 25 sierpnia 2013

Rozdział 18

*oczami Emily*
Byłam w chłodnym, ciemnym pomieszczeniu. Nie mogłam otworzyć oczu, jednak zdążyłam się zorientować, że leżę na podłodze. Strasznie bolała mnie głowa. Pomimo to próbowałam sobie przypomnieć co się wydarzyło. Nie... To nie mogło się zdarzyć... Jak? Czemu? Nagle wszystko stanęło mi przed oczami. Spotkanie z ojcem, rozmowa i to jak mnie zaatakował. Gwałtownie podniosłam głowę i oparłam się o ścianę. Czułam jak moja głowa eksploduje. Bałam się, że zaraz znowu spotkam się z chłodną podłogą zapadając w sen. Nagle usłyszałam czyjeś kroki. Lekko otwarłam oczy i ujrzałam sylwetkę ojca. Przymknęłam powieki i złapałam się za głowe. Poczułam jak łzy napływają mi do oczu.
- Czemu mi to zrobiłeś? - zapytałam cicho próbując powstrzymać szloch. Chciałam wstać walnąć go młotkiem w łeb jakby to Nessa zrobiła i wykrzyczeć mu jak bardzo go nienawidzę.
- Emily, słonko. Ja ciebie uratowałem. Uwolniłem cię od tego całego Justina, od tego popierdolonego świata mody. Powinnaś być mi wdzięczna - odparł bardzo spokojnie. Za spokojnie. Może odnalazł gdzieś w sobie współczującego człowieka. Powoli analizowałam jego słowa. Przez ten ból głowy mój refleks był bardzo opóźniony. Co? Uratował mnie? Justin w tej chwili był jedną z tych osób które chciałam zobaczyć i przytulić. Pewnie Vanessa siedzi teraz w domu i klnie na cały świat wydzwaniając do mnie. A właśnie... gdzie jest mój telefon? Sięgnęłam do kieszeni. Był tam. Widać, że ojciec nie pomyślał o tym aby mi go zabrać.
- Siedź sobie spokojnie, a ja pójdę zrobić coś do jedzenia.
Spojrzałam na niego i przytaknęłam głową. W końcu mogłam w pełni otworzyć oczy i przyjrzeć się pomieszczeniu. Byłam w naszej piwnicy. Nie zdziwiło mnie to zbytnio. Korzystając z okazji, że ojca nie było wyciągnęłam i włączyłam komórkę. Zakryłam głośniki wiedząc, że jej nie wyciszyłam. Wpisałam pin i odebrałam powiadomienia. 5 nieodebranych połączeń od Nessy i 24 nieodebrane od Justin'a. Domyślając się co przeżywa wybrałam szybko jego numer i zadzwoniłam. Odebrał szybciej niż się spodziewałam.
- Boże, Emily. Kochanie, co się dzieje?! - jego głos był zaniepokojony,a może z jednej strony szczęśliwy.
- Spokojnie...Ojciec porwał mnie sprzed domu. Uśpił jakimś proszkiem. Nie wiem co się dalej działo ale teraz jestem u nas w piwnicy. Zamknięta. - odparłam szeptem. Bałam się, że zaraz wejdzie ojciec, zabierze mi telefon i zacznie bić czy coś takiego.
- Kuźwa! Vanessa z Fredo jadą po ciebie. Emily, powiedz tylko a wrócę do LA.
- Zostań tam. Fani na ciebie czekają. Poradzimy sobie - nagle usłyszałam kroki w stronę piwnicy - muszę kończyć. Kocham cię.
- Ja ciebie też. Uważaj, proszę.
Rozłączyłam się. Po chwili ujrzałam  ojca niosącego talerz z kanapką i herbatę. Wymusiłam lekki uśmiech i zabrałam się za jedzenie. Była głodna. Bardzo. Najedzona, odstawiłam naczynia na bok. Poczułam jak wszystko  w brzuchu ma zaraz eksplodować. Czyżby mój kochany ojciec dodał coś do tej kanapki lub herbaty? Spojrzałam na niego jednak on też był lekko zdezorientowany. Czułam jak wszystko podchodzi mi do gardła. Nie minęło dużo czasu i zwymiotowałam w róg pomieszczenia. Było mi strasznie niedobrze. Nie wiedziałam co się dzieje. Co on mi dodał do tego jedzenia?

*oczami Vanessy*
Jechaliśmy jakimiś popierdolonymi objazdami. Nagle teraz zachciało im się remontować drogę która prowadzi do domu Emily. Po chwili dostałam sms'a od Justina
" Emily jest w piwnicy u niej w domu. Dzwoniła. Pospieszcie się"
Co? Gdzie oni mieli piwnice w domu? Nessa, przypomnij sobie. Mniejsza z tym. Powiedziałam o tym szybko Fredo. Nagle gwałtownie przyspieszył i po chwili byliśmy już pod domem Mily. Wysiedliśmy z auta patrolując teren. Domyślając się, że oboje muszą być w piwnicy otworzyliśmy po cichu drzwi. Prawie nie dostaliśmy zawału gdy ujrzeliśmy wnętrze mieszkania. Butelki, porozlewane piwo, wino czy jakie tam są jeszcze alkohole. Torebeczki z białymi prochami. Prościej mówiąc: istny chlew.
- Vanessa - usłyszałam nawołujący szept Freda. Podeszłam i zobaczyłam przywiązaną do słupa pod schodami Caroline. Szybko rozwiązaliśmy ją.
- Gdzie jest piwnica? - spytałam.
- Drzwi po lewej. Dziękuję wam bardzo. Trzyma mnie tu już od kilku dni. Mam nadzieję, że Emily nic nie jest.
- My też. Proszę zadzwonić na policję, a my pójdziemy na dół - odparł Fredo i udaliśmy się do piwnicy. Otwarliśmy cicho drzwiczki. Schodząc po wąskich schodach wyciągnęłam mój młotek z torebki. Tak na wszelki wypadek, gdyby typ się za bardzo rzucał. Usłyszeliśmy jak Mily wymiotuje, a po chwili jej ojca jak coś mówi. Boże, co on dał Emily?! Pierwszy wszedł Fredo. Szybko poradził sobie z jej tatą. Ja szybko podbiegłam do krat gdzie po drugiej stronie była moja przyjaciółka. Drzwi były zamknięte na klucz. Mily, która co chwile wymiotowała wskazała mały haczyk na którym znajdowały się klucze. Wzięłam je i otwarłam kraty. Szybko podniosłam Emily i wyszłyśmy z piwnicy. Na górze już czekałam policja. Dzięki Bogu, posterunek był blisko i nie trzeba było czekać. Kilku z nich zeszło po jej ojca i zabrało na komisariat. Oczywiście nie obeszło się bez pytań na temat narkotyków i stanu zdrowia Caroline i Emily. Widząc stan mojej przyjaciółki postanowili zadzwonić po karetkę. Ciekawiło mnie co jej dał, że jest ona teraz w takim stanie. Ale po tym psychicznie chorym dziadzie można było się wszystkiego spodziewać. Po kilku minutach przyjechała karetka i zabrała Emily i Caroline.

___________________________________________________
Widać, że abyście komentowali trzeba was szantażować hahaha :D Taki chyba troszkę dłuższy rozdział. Przypominam, że możecie mnie pytać o opowiadanie na moim asku. Pojawiło się też z boku pytanie ;) Mam nadzieję, że podoba się :) Liczę na szczere opinie xx

środa, 21 sierpnia 2013

Rozdział 17

Ojciec? Co on tu do cholery robi? Stałam wmurowana. Nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa. Wyglądał... inaczej? Strój nie wyprasowany, bardzo widoczny zarost i co najdziwniejsze, mój tato był opity. Co się stało z moim ojcem? Minęło trochę czasu od mojej wyprowadzki z domu. Myślałam, że po tym ojciec najwyżej porwie się w wir pracy. Nigdy nie przypuszczałabym, że zacznie pić. A co jak ćpa? I co z Caroline?
- Co ty tu robisz? - zapytałam
- Przyszedłem odwiedzić córkę. Już nie mogę?
- A nie pomyślałeś, że córka może nie mieć ochoty na spotkanie? - odparłam i odsunęłam się od niego. Śmierdział alkoholem. Bardzo.
- Chcę tylko porozmawiać. Prosić cię żebyś wróciła do domu.
Co? Po tym wszystkim mam wrócić do niego? Nie w tym życiu. Nawet boję się tam wejść i ujrzeć ten bałagan.
- Nie ma mowy. Nie licz na to, że wrócę do domu.
- Jesteś bardzo uparta. Przypominasz mi Emmę. Tylko ona miała lepszy gust co do mężczyzn.
Taa, nie ma to  jak się dowartościowywać. Widać, że brakuje mu kobiety w domu...
- Znowu zaczynasz o Justinie. Nie pamiętasz jak się ostatnim razem skończyła nasza rozmowa na jego temat? Przestań, proszę. Idź już. - poprosiłam. Chciałam aby już poszedł. Bałam się jak może się skończyć to przedstawienie. Miałam złe przeczucia.
- Nie pójdę dopóki nie wrócisz ze mną do domu - odpowiedział i uśmiechnął się podejrzanie. Chciałam szybko wbiec do środka i zabarykadować drzwi i okna, zamknąć się w pokoju i zadzwonić do Justina. Moje ręce się trzęsły,a nogi powoli odmawiały posłuszeństwa. Bałam się. Strasznie się bałam. W ostatnim czasie nie wiedziałam czego mogę się po moim ojcu spodziewać.
- Nie pojadę z tobą, zrozum! - krzyknęłam i szybko tego pożałowałam. Podbiegł do mnie i złapał mnie od tyłu za ramiona tak, że nie mogłam się ruszyć. Czułam jak wyjmuje coś z kieszeni i po chwili przyłożył mi chusteczkę z dziwnym proszkiem do buzi. Usnęłam.

*oczami Vanessy*
Weszłam do domu. Nikogo nie było. O co chodzi? Emily miała już dawno być. Na dowód nawet mam sms'a od niej którego mi wysłała 3 godziny temu. Rozejrzałam się po domu. W jej pokoju nie było torby z ubraniami, ani telefonu.. Nic. Czyżby Bieber się rozmyślił i opóźnił wylot aby zabrać Mily w ciche, odludne miejsce i się pomigdalić? Nie..  a może? Zadzwoniłam do Emily. Ma wyłączoną komórkę. Ona nigdy nie wyłącza komórki. Postanowiłam zadzwonić do Justina. Może on będzie coś wiedział. Wybrałam szybko numer. Odebrał po kilku sygnałach.
- Halo? Nessa?
- Tak, cześć. Nie ma z tobą Mily?
- Yyy, nie. Odwiozłem ją pod dom jakieś 3 godziny temu. A co, nie ma jej? - słyszałam w jego głosie wyraźne zaniepokojenie.
- Właśnie nie ma. Przyszłam kilka minut temu. Drzwi były zamknięte, torby nie zostawiła, nawet bałagan jaki zostawiłam jest identyczny.
- Ja pierdole. Nie wiem co z nią może być. A jej ojciec?
- Przecież nie dałby jej jakiegoś środka usypiającego przed drzwiami i uciekł z nią - odparłam. Bałam się o nią. Może Justin ma racje. Może to ojciec Emily.
- Ale nie uważasz że to podejrzane? Gadałem ze Scooterem. Nie było jej ojca od kilku dni w studiu. Podobno jest w tragicznym stanie psychicznym.
- O kurwa. Może to serio on. Muszę tam pojechać. Boziu, biedna Mily.
- Nie tylko ty się o nią tak martwisz. Chętnie kazałbym zawrócić samolot, ale nie mogę. Ness, nie jedź tam sama. Skąd wiesz czy tobie coś nie zrobi - powiedział. Ojej, sam Justin Bieber martwi się o mnie.. aww... Vanessa, weź się w garść.
- Okey, ale z kim?
- Zadzwonię po Fredo. Jest w LA, na pewno pojedzie z tobą.
- Dzięki. Okey, to kończę. nara
- Cześć.
Wzięłam kurtkę, klucze zapasowe do domy Emily, torebkę i młotek. Tak jakby coś. Nie że chcę od razu walnąć facetowi w łeb czy coś. Jestem normalną dziewczyną... w 40%... Po chwili dostałam sms'a od Justina, że Alfredo będzie u mnie za 10 minut. Usiadłam na kanapie i czekałam. Biedna Emily. Czemu ona?

______________________________________________
Przepraszam, ze tak rzadko dodaję. Nie mam czasu, a w dodatku mam kłopoty z internetem. Nie dodawałam również dla tego że były tylko 3 komentarze... Co z wami? Zawsze komentowało 5-7 osób. A informuję 11. Przez waszą małą aktywność coraz bardziej intensywniej myślę o zawieszeniu bloga.

 Jeżeli pod tym rozdziałem nie będzie przynajmniej 6 komentarzy, nie dodam nowego rozdziału.


wtorek, 30 lipca 2013

Rozdział 16

*oczami Justina*
Słodko spała. Wtulona we mnie wyglądała niewinnie. Jednak wiedziałem, że gdy wstanie będzie mnie znowu katować. No cóż... byłem niegrzeczny i teraz mam kare. Ale i tak mam niezłą satysfakcję z tego, że wygrałem. Ucałowałem Emily w czoło i odgarnąłem  przykrywające jej twarz włosy. Otwarła oczy.

*oczami Emily*
Otwarłam oczy i ujrzałam uśmiechniętego Justina. Szybko ogarnęłam sytuację i odwzajemniłam uśmiech.
-Dzień dobry. Jak spała moja królewna?
-Dzień dobry. A nawet dobrze - odpowiedziałam i poczułam jak mój brzuch skręca się z głodu. Najwidoczniej nie tylko ja słyszałam jego burczenie gdyż Justin zaczął się śmiać.
-Oj shawty, trzeba zrobić śniadanko - odparł i żeby  ukryć swoje rozbawienie pocałował mnie w policzek - i to szybko.
- Spadaj Bieber - krzyknęłam i oboje usłyszeliśmy głośne burczenie brzucha Justina. Nie mogąc się powstrzymać zaczęłam się śmiać. Chłopak widząc to odwrócił się do mnie plecami i udawał obrażonego. Spojrzałam na niego.
- Chyba się nie gniewasz- mówiłam przez śmiech. On tylko spojrzał przez ramię i rzucił się na mnie łaskocząc mnie. Nie mogłam wytrzymać i z bólu i śmiechu. Próbowałam się wydostać z jego objęcia, ale na marne. Po chwili, widząc jego zmęczenie, walnęłam go w ramie i przeturlałam się na podłogę. Wszystko mnie bolało, od łaskotania i od upadku z łóżka na wcale nie miękką podłogę. Justin podszedł do mnie i pomógł mi wstać. Przyciągnął mnie do siebie i delikatnie pocałował. Wziął mnie za rękę i zeszliśmy na dół zrobić śniadanie. Oczywiście nie obyło się bez śmiechu i wielkiego bałaganu. Zjedliśmy zrobione kanapki i posprzątaliśmy kuchnię. Postanowiliśmy pójść na taras nad basen więc przebrałam się w strój kąpielowy. Na całe szczęście przy pakowaniu coś mnie oświeciło i jednak go wzięłam. Poszłam na taras gdzie Justin już czekał. Spojrzał na mnie i oblizał wargę. Uśmiechnęłam się i podeszłam bliżej.
- Pięknie wyglądasz.
- Dziękuję - odparłam modląc się w myślach aby się nie zarumienić. Justin chwycił mnie za rękę i ruszyliśmy w stronę basenu. Tym razem nie wskoczył ze mną do wody tylko pozwolił mi wejść jak normalny człowiek. Jednak czas poważnego Justina musiał się kiedyś skończyć. Zanurkował i wciągnął mnie za nogi pod wodę. Widział że jestem wkurzona więc zaczął płynąć na drugi koniec basenu, a ja za nim. W pewnym momencie straciłam go z oczu. Nie miałam pojęcia gdzie jest. Wypłynęłam na górę ale tam też go nie było. Po chwili poczułam jak ktoś ciągnie mnie z dół za rękę. Zanurkowałam i zobaczyłam uśmiechniętego Biebera. Chciałam walnąć go w tors jednak on szybko złapał mnie w tali i pocałował. Trwaliśmy tak powoli wynurzając się. Po pewnym długim czasie naszego migdalenia się oderwaliśmy się od siebie.
- To przeprosiny za wczorajsze - odparł i uśmiechnął się.
- Przeprosiny przyjęte - pocałowałam go w policzek. Oboje wyszliśmy z basenu i położyliśmy się na leżakach.

***
Spakowana siedziałam na walizce patrząc się na swojego chłopaka gapiącego się w komórkę. Denerwowało mnie to. Od kilkunastu minut nic innego nie robił. Wzięłam poduszkę i walnęłam w niego.
- Co się stało- krzyknął zdezorientowany.
- Może zamiast gapić się w swoją komórkę wykorzystałbyś te parę minut jakie nam zostały. Musisz mnie zaraz odwieść bo za 2 godziny masz samolot.
- A no tak, przepraszam - odparł i podszedł do mnie - Pisałem ze Scooterem. Sprawy w sprawie wyjazdu.
- Nie ma sprawy. Ile cię nie będzie?
- Tydzień, może półtora.
- Aż tyle? No dobrze, przeżyję - uśmiechnęłam się lekko. On odwzajemnił go i przytulił mnie.
- Dasz radę. Uwierz, że dla mnie też to nie będzie łatwe. Pamiętaj, jakby coś się działo dzwoń albo pisz. Postaram się przylecieć albo najwyżej Fredo przyjedzie.
- Dobra - odparłam. Justin wziął moją torbę, którą znowu równie dobrze ja mogłam nieść i poszliśmy do samochodu. Całą drogę jechaliśmy trzymając się za ręce. Podjechaliśmy pod dom. Pożegnałam się z Justinem który cały czas dostawał smsy od Scootera i wyszłam z samochodu. Poczekałam aż odjechał i udałam się w kierunku drzwi.
- A ty nadal się z nim umawiasz... Nie za dużo masz przez niego kłopotów.
Ten głos. Bardzo znajomy... Nie, to nie może być...

________________________________________________
W końcu wstawiony. Przepraszam, że tak długo musieliście czekać ale albo brak internetu albo weny ;/ Jak zwykle postanowiłam troszkę namieszać i już nie będzie tak kolorowo.
Podaję aska gdzie możecie mnie pytać o opowiadanie >> 
Liczę na szczere komentarze xx

piątek, 28 czerwca 2013

Ogłoszenia parafialne

W związku z wakacjami pojawiają się pewne problemy. Nie będę miała internetu aż do połowy lipca, jak nie dłużej. Jestem zdenerwowana przez to ale i tak wynegocjowałam abym miała go szybciej. Jak tylko będzie dostęp do internetu zacznę wstawiać rozdziały ;)

Skoro są to ogłoszenia to chciałabym podziękować za wszystkie komentarze. Wasze kilka słów od siebie motywują mnie do dalszego pisania i sprawiają uśmiech na mojej twarzy. Staram się was zaskakiwać w rozdziałach, trzymać w napięciu co nie zawsze mi się to udaję.

Macie pytania na temat opowiadania?? >>> http://ask.fm/Dreamer5512

No dobrze to tak na koniec życzę Wam cudownych wakacji i mam nadzieję że nie zapomnicie o opowiadaniu ;) Kocham Was xx 

środa, 26 czerwca 2013

Rozdział 15

Po kilku minutach drogi ujrzeliśmy w końcu wielki, biały dom. Ucieszyłam się na jego widok. Jedyne miejsce w którym jak na razie czułam się bezpieczna. Spojrzałam na Justin'a, który był uśmiechnięty widząc moją radość. Wjechaliśmy na podjazd i wysiedliśmy. Chłopak wziął moją torbę, którą ja mogłabym równie nieść. Weszliśmy do środka. Znowu przeraziłam się ilością korytarzy i pokoi. Szliśmy dwoma albo nawet trzema. W ten oto sposób dotarliśmy do jego pokoju który dobrze pamiętam. Jasne ściany i wielkie okna z widokiem na basen. Justin odłożył moją torbę na podłogę i objął mnie od tyłu kiedy stałam przy oknie. 
- Masz jakieś pomysły na ten wspaniały wieczór shawty czy ja mam obmyślić jakiś niecny plan? - szepnął mi do ucha i pocałował w szyję. Uśmiechnęłam się.
- Niecny plan? Tylko się za bardzo nie rozpędź kochany - odpowiedziałam i zaśmiałam się. 
- Daj przynajmniej pomarzyć słonko - odparł - A teraz chodź na dół. 
Złapał mnie za rękę i wyszliśmy z pokoju. Udaliśmy się do salonu gdzie była wielka plazma i kanapa. Na stoliku leżał popcorn i cola, a obok 3 płyty z filmami. Coś mi nie pasowało i obawiałam się najgorszego.
- No kochanie, skoro dajesz mi wolną rękę to oglądamy dzisiaj horrory - powiedział i wtedy potwierdziły się moje wszystkie obawy. Nienawidziłam horrorów. Nie mogłam po nich spać a co jeszcze normalnie funkcjonować. Uśmieszek na jego twarzy zdradzał że będą to najstraszniejsze filmy jakie są. Popatrzyłam na płyty czytając tytuły i krótkie opisy. Moja twarz nagle pobladła i czułam że chyba zaraz wrócę do jego sypialni. 
- Musimy t-to oglądać? - odparłam a chłopak przybliżył się do mnie. 
- Jak będziesz się bała po prostu się przytulisz - uśmiechnął się. No oczywiście! Horror -idealny pretekst do tego abym siedziała blisko niego wtulona. Cholera, sprytny. Uśmiechnęłam się przez złość i wskazałam na płytę z filmem który wydawał mi się najmniej straszny. Chłopak wziął i włączył ją. Usiedliśmy na kanapie, a pomiędzy nami była miska z popcornem. Obiecałam sobie, że będę jak najdłużej zwlekać z przytuleniem się do niego. Chciałam mu dać nauczkę, za taki debilnie tani sposób. Niestety po 10 minutach filmu miałam ochotę uciec z krzykiem z pokoju. W strasznych scenach udawałam że biorę popcorn albo piję colę. On coraz bardziej zdenerwowany tym że po tak mocnym początku nic nie reaguję siedział i patrzył raz na mnie raz na ekran. 
Moje nerwy puściły kiedy po 30 minutach zaczęło się mocne paranormal activity. Nagle w pewnym momencie krzyknęłam i schowałam głowę w kolana. Justin widząc w końcu jakąś reakcję uśmiechnął się i przybliżył do mnie. 
- Boisz się? - spytał i pogłaskał mnie po włosach. Nigdy w życiu nie oglądałam tak strasznego filmu. Cała się trzęsłam i łzy pojawiły się w moich oczach. On widząc to lekko spoważniał i przytulił mnie. W końcu czułam się bezpiecznie, jednak nadal bałam się że Justinem może zawładnąć jakiś demon i mnie zabije. 
- Wygrałeś - szepnęłam i poczułam jak się szczerzy. 
- Też cię kocham słonko - powiedział przez śmiech za co walnęłam go w brzuch. Nie chciałam już dalej tego oglądać. Zebrałam się na odwagę i podbiegłam do włącznika światła. Gdy nastała jasność wzięłam pilota i wyłączyłam film.
- Skoro już pan wygrał możemy już przestać oglądać ten cholerny horror i porobić coś normalnego? - zapytałam stojąc obok rozbawionego chłopaka. 
- No dobrze... Tylko się tak nie bulwersuj kochanie - odpowiedział przez śmiech po czym dostał po raz kolejny w brzuch. Gdy uspokoił się poszliśmy na taras. Było wspaniale. Miliony gwiazd świeciło na niebie. Justin objął mnie od tyłu i zaczął całować po szyi. Zaczął powoli zdejmować jedno moje ramiączko i iść z pocałunkami w jego stronę. Uśmiechnęłam się jednak nie zapomniałam tego co się niedawno wydarzyło i szybko odwróciłam się do niego poprawiając ramiączko. 
- Chyba się pan za bardzo pospieszył - odparłam i wystawiłam mu język. 
- Wiesz... - zaczął się jąkać na co ja się zaśmiałam - Kocham cię i lubię ci to okazywać.
- Świetnie z tego wybrnąłeś - uśmiechnęłam się - ale za ten dzisiejszy numer nie będzie tak łatwo. 
- Założymy się - uniósł jedną brew i zaczął mnie całować. Robił to tak delikatnie i namiętnie, że gdy próbowałam się powstrzymać nie mogłam. Po chwili wziął mnie na ręce i pobiegł w stronę basenu. Szybko domyśliłam się o co chodzi i próbowałam uciec ale na nic. Nagle wskoczyliśmy do wody. Wynurzyliśmy się.
-Wariat! 
- Ale i tak mnie kochasz - podpłynął i pocałował mnie. Po chwili wyszliśmy z basenu i udaliśmy się do domu. Wzięłam pidżamę i poszłam się przebrać i ogarnąć. On zrobił to samo. O dziwo z łazienki wyszłam pierwsza i położyłam się w łóżku. Justin długo nie wychodził, a ja byłam zmęczona. Zamknęłam oczy...
 
*oczami Justina*
Wyszedłem z łazienki. Scooter musiał zadzwonić akurat teraz i przypomnieć mi o wyjeździe. Wszedłem do pokoju. Już słodko spała. Stałem chwile w progu przyglądając się jej. Była taka piękna, uroczo się złościła. Z każdym dniem coraz bardziej uświadamiałem sobie jak bardzo ją kocham. Jej śmiech, oczy, uśmiech były dla mnie wszystkim. Podszedłem do łóżka. Położyłem się, ucałowałem lekko Emily i zasnąłem.

___________________________________________________________
Kochani, przepraszam że tak długo nie wstawiałam rozdziału. Miałam chwilowy brak weny ;/ Mam nadzieje, że podoba wam się i pozostawicie po sobie jakiś ślad ;> 

piątek, 14 czerwca 2013

Rozdział 14

Wstałam bardzo wcześnie. Nie wiem czemu nie mogłam spać. Za każdym razem śnił mi się koszmar za koszmarem. Nie rozumiałam o co w nich chodzi. Znowu ta przepaść i woda ale nikt mnie nie gonił. Te sny nie dawały mi spokoju.
Zeszłam na dół zrobić sobie coś do jedzenia. Mój brzuch bardzo się o nie upominał, a ja nie miałam siły słuchać jego burczenia. Po cichu zeszłam po schodach i zobaczyłam stojącą Nesse. Zdziwiło mnie, że nie spała. Była największym śpiochem jakiego znałam.
- Ej, Vanessa. Co się stało? - powiedziałam i podeszłam do niej.
- Usłyszałam twoje krzyki w nocy. Przestraszyłam się i zajrzałam do ciebie. Spałaś. Zeszłam na dół z misiem i ujrzałam jakby ktoś chodził po domu. Od tamtej pory nie śpie.
- To ja krzyczałam?- zdziwiłam się - i czekaj, co? Z misiem? Ness, przypadkiem nie jesteś za duża?
- Kurwa, czułam się jak w Paranormal Activity. Gdyby nie on zaczęłabym wrzeszczeć na  cały dom, a tak to tylko nie mogłam spać.
- No dobrze, jak wolisz - uśmiechnęłam się i poszłyśmy sobie zrobić śniadanie. Jako iż była 05:47 nie musiałyśmy się spieszyć. Ja byłam umówiona z Michael'em na 10:00 w kawiarni więc miałam dużo czasu, a Nessa miała na 8:00 do szkoły.
Gdy w końcu zostałam sama w domu zaczęłam się szykować. Wzięłam szybki prysznic, umalowałam i ubrałam się. Zabrałam kilka projektów jak prosił mnie Michael i udałam się na spotkanie.
Chłopak czekał tam już na mnie. Uśmiechnął się i przywitał ze mną. Kupiliśmy kawę na wynos i pojechaliśmy jego samochodem do biura. Podczas podróży miło nam się rozmawiało. Jego szeroki uśmiech i ciemne, nieułożone włosy dodawały mu uroku. Nawet nie spostrzegliśmy jak szybko dotarliśmy na miejsce. Wysiedliśmy z samochodu i weszliśmy do wnętrza wysokiego, szklanego budynku. Czułam sie dziwnie mijając tych wszystkich, elegancko ubranych ludzi. Większość z nich przyglądała się moim lekko potarganym dżinsom. Skrępowana popatrzyłam na Michaela, który tylko się zaśmiał.
-Wiem, im się to nie podoba. Ale idziemy do osoby która zachwyci sie tobą i twoim stylem - uśmiechnął się i pociągnął mnie za rękę do do powoli zamykającej się windy. Pojechaliśmy na 13 piętro budynku. Kiedy drzwi się otworzyły ujrzeliśmy przed sobą długi, również szklany korytarz. Poszliśmy do jednego z pomieszczeń na końcu. W środku powitał nas niewysoki, szczupły facet. Był to jeden z projektantów marki H&M. Zestresowana całą tą sytuacją nie wiedziałam co mówić. Na szczęście Michael widząc moje zakłopotanie mówił za mnie. Gdy atmosfera się rozluźniła pokazałam kilka moich wziętych projektów. Mężczyzna po ich obejrzeniu był bardzo pozytywnie zaskoczony. Rozmawialiśmy kilka minut o mojej mamie. On również ją znał. Opowiadał jak kiedyś poznali się na studiach, była wtedy bardzo do mnie podobna. Zaproponował mi krótki staż, jeżeli można tak powiedzieć. Zgodziłam się gdyż miałam raz w tygodniu przychodzić na kilka godzin i "uczyć" sie od innych.
Po skończonym spotkaniu wraz z Michael'em udaliśmy sie do bufetu. Zamówiliśmy po kawałku sernika i małej kawie.
- Mówiłem, że wszystko będzie dobrze.
- Tsa, ale i tak dziwnie się tu czuję. Jeszcze się nie odnajduje w tym miejscu.
- Moje początki nie były lepsze, uwierz - powiedział i zaśmialiśmy się - cały czas się jąkałem, gubiłem wszystkie notatki, wpadałem na ludzi.
- Cóż, mam nadzieję ze pójdzie mi lepiej.
- Ja też.
Zjedliśmy i postanowiłam wrócić do domu. Michael zaproponował, że mnie odwiezie. Podczas jazdy dostałam sms'a.
"Masz ochotę się dzisiaj spotkać Shawty? Stęskniłem się xx"
Uśmiechnęłam się do siebie i odpisałam.
"Owszem. Ja też się stęskniłam"
Wyszczerzona schowałam telefon do kieszeni. Michael spojrzał na mnie.
- Co ty taka uśmiechnięta, Emily?
- Sms od chłopaka.
- Hmm, wielki szczęściarz z niego - odparł i posmutniał. Próbowałam odczytać z jego twarzy o co chodzi ale był  skupiony na drodze. Resztę drogi jechaliśmy w ciszy. Gdybym tylko wiedziała co mu jest, co złego powiedziałam. Dojechaliśmy pod dom. Pożegnałam się z chłopakiem i weszłam do środka. Zmęczona postanowiłam położyć się i zdrzemnąć.
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Pewnie ta osoba musiała stać już tam dłuższy czas. Wstałam szybko z kanapy i pobiegłam otworzyć. 
- Witaj shawty - powiedział Justin i złożył pocałunek na moich ustach. Uśmiechnęłam się i przytuliłam do chłopaka. 
- Tęskniłam.
-Ja też kochanie. Jednak jestem już przy tobie i zbieram cię dziś do siebie - odparł. Wziął mnie na ręce i zaniósł do salonu. 
- To mam się iść spakować? 
- Tak, ale nie bierz dużo rzeczy. To tylko 2 dni. Potem wyjeżdżam. 
Lekko posmutniałam. Widząc to chłopak przytulił mnie.
- Będzie dobrze, mamy przed sobą dwa wspaniałe dni - wyszeptał mi do ucha - a teraz zmykaj się pakować.
Pobiegłam na górę. Wyjęłam małą torbę i spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy. Cieszyłam się, że będę mogła spędzić całe dwa dni z Justin'em. W końcu będę czuła się w pełni bezpieczna. 
Gotowa zeszłam na dół. Chłopak czekał na mnie zażerając krakersy. Zaśmiałam się i wzięłam jednego. Poszliśmy do samochodu i pojechaliśmy do jego domu. Zapowiadało się ciekawie...

__________________________________________________
Przepraszam, że tak długo czekaliście. Koniec roku = poprawy ;D Dziękuję za komentarze. 
Po pewnych przemyśleniach doszłam do wniosku, że opowiadanie troche nie ma sensu i jest beznadziejne. Nic nie idzie tak jak zaplanowałam i mało osób je czyta. Jednak opinie pozostawiam wam...


sobota, 8 czerwca 2013

Rozdział 13

Postanowiliśmy jednak zostać w domu. Nessa to duża dziewczynka więc miałam nadzieje że sobie poradzi. Bałam się o nią ale wiedziałam, że nie jest tam sama. Po chwili dostałam od niej sms'a.
"Przed chwilą przeprowadziłam rozmowę z panną Gomez. Nie zgadniesz, co się dowiedziałam... Powiedziała mi, że ma zamiar grać ostro tak abyś na zawsze ją popamiętała. Widocznie musiała uważać, że jestem pijana ;D "
O co Selenie chodziło? Będzie grać ostro? Nie wiem w jaki sposób... Życie już mi i tak dowaliło więc nie musiała tego robić. 
- Nie martw się. Będzie dobrze - odparł Justin i przytulił mnie.
- Boję sie o nią... O siebie... O nas - zaczęłam płakać. Chłopak pocałował mnie w czoło. Siedzieliśmy wtuleni w siebie na kanapie. Czułam się przy nim bezpieczna, wiedziałam że nie da mnie skrzywdzić. Byłam strasznie zmęczona. Usnęłam.

*oczami Justina*
Leżała wtulona we mnie. Tak słodko wyglądała śpiąc. Postanowiłem zanieść ją do sypialni. Wziąłem ją na ręce i położyłem na łóżku w jej pokoju. Ucałowałem ją lekko w usta i wróciłem do salonu. Usłyszałem otwieranie drzwi i ujrzałem zakrwawioną Vanesse. 
- Co ci się stało? - podbiegłem i zapytałem. Miała lekko poszarpane ubrania, obdarte ręce i leciała jej krew z nosa.
- Ta twoja powalona Selenka kłóciła się ze mną i skończyło się na tym, że zawołała swojego jakiegoś tam kumpla i mi dowalił. Więc w ten oto sposób wyglądam jak z horroru. 
- Chodź do łazienki. Trzeba to przemyć - powiedziałem i udaliśmy się do pomieszczenia. Nie widać było, że piła - bo nie piła. Ostrożnie i powoli zmywaliśmy krew i robiliśmy opatrunki. Było mi jej strasznie szkoda. Nie spodziewałem się tego po Selenie. Widać, nie znałem jej dobrze. 
Bałem się je zostawić same ale musiałem wrócić do domu. Poinformowałem, że jakby się się coś działo to mają dzwonić lub pisać i wróciłem do siebie.

*oczami Emily*
Obudziłam się zdezorientowana. Po kilku minutach uświadomiłam sobie, że musiałam usnąć i Justin mnie przeniósł do mnie. Poszłam do kuchni. Zamurowało mnie gdy zobaczyła  Nesse. 
- Dziewczyno, co ci się stało?!
- Ehh, długo opowiadać... W skrócie: to Selenka - odpowiedziała i ugryzła kanapkę. 
- Dobrze, że nic więcej się nie stało - odparłam i podeszłam do niej - Ej... Daj kanapkę 
Wzięłam z talerza dwa kawałki i uśmiechnęłam się do Vanessy. 
- One były moje! Oddawaj - krzyczała śmiejąc się - No dobrze, byliście wczoraj grzeczni więc oddam ci je.
Wybuchnęłam śmiechem. Skąd ona to wiedziała. A może my jednak byliśmy niegrzeczni. Usiadłam na krzesełku i zaczęłam pożerać kanapki. byłam strasznie głodna. 
Gdy umyłam się i w spokoju mogłam wylegiwać się na kanapie, przypomniałam sobie o numerze do Michael'a. Pobiegłam po moją torebkę i zaczęłam szukać małej karteczki. Oczywiście zanim ją znalazłam minęło troszeczkę czasu. Mój jakże cudowny bałagan w torebce nie pozwalał mi jej odszukać. Gdy odnalazłam ją postanowiłam napisać do Michael'a w sprawie tego wyjścia do biura. Niedługo musiałam czekać na odpowiedź. 
" Hej, miło że napisałaś. Jeżeli już jesteśmy w temacie tego wypadu do biura to może jutro?"
Pojawił się problem. Jutro szkoła... Nie chciałam opuszczać lekcji jednak bardzo mi na tym zależało. Przypomniałam sobie że i  tak mam jutro wizytę kontrolną u lekarza więc nie pójdę do szkoły. Odpisałam że mogę i włączyłam telewizor. Skakałam z kanału na kanał i trafiłam na wywiad z Justinem. Uśmiechnęłam się i zaczęłam oglądać. Rozmawiali ogólnie o płycie gdy nagle przeszli do innego tematu.
R: A związek z Seleną? Jak wam się układa?
J: Nie jesteśmy już razem.
R: Naprawdę? A masz już kolejną wybrankę serca?
J: Mam - uśmiechnął się - i bardzo ją kocham.
R: Pozdrawiamy tę szczęściarę
Uśmiechnęłam się szeroko i łzy szczęścia napłynęły mi do oczu. Miałam ochotę go teraz przytulić. Wzięłam telefon i napisałam sms'a :
"Widziałam wywiad. Kocham cię xx"
Po chwili dostałam odpowiedź:
"Ja ciebie bardziej shawty"
Znowu sie wyszczerzyłam. Tęskniłam za nim mimo iż widzieliśmy się wczoraj. Przy nim czułam się na prawdę bezpieczna. 
___________________________________________
Oto macie kolejny rozdział ;) Prosicie mnie żeby były one dłuższe i tak dalej. Naprawdę się staram ale nie zawsze mi to wychodzi. Dziękuję za każdy komentarz <3 


środa, 5 czerwca 2013

Rozdział 12

*kilka dni później*
Nie wzięłam sobie groźby Seleny do serca. Postanowiłam się tym nie przejmować i spotykać się z Justinem. On natomiast zakończył z nią wszystkie kontakty i przede wszystkim z nią zerwał. Mogliśmy spokojnie być razem. Chociaż nie byliśmy parą... Dziwiło mnie trochę, że jeszcze nie spytał się mnie o chodzenie. Miałam nadzieje, że wkrótce to zrobi. Kocham go. On kocha mnie...
Tego dnia byłam umówiona z Caroline na spotkanie. Miałyśmy się udać do jej przyjaciela - asystenta jednego z projektantów H&M. Byłam strasznie podekscytowana i zestresowana. Miałam przygotować kilka swoich projektów abym mogła mu je pokazać. Pojechałam do wyznaczonej kafejki i przywitałam się z Caroline i Michael'em. Usiedliśmy i zamówiliśmy kawę. Chłopak był młody. Miał może z 24 lata. Zdziwiło mnie to, że tak szybko został asystentem jednego z lepszych projektantów. Długo rozmawialiśmy. W końcu przeszliśmy do konkretów spotkania i zajęliśmy się moimi projektami. Wyjęłam z teczki kilka kartek z rysunkami. Michael był pozytywnie zaskoczony.
- Łał... to jest niesamowite. Naprawdę odziedziczyłaś talent po swojej matce - odparł chłopak.
- Znałeś ją?
- Kiedyś byłem na jednym z jej pokazów jako stażysta. Jesteś do niej strasznie podobna.
- Wiem, każdy mi to mówi - odpowiedziałam i zaśmialiśmy się. Caroline bardzo była zaciekawiona naszą rozmową. Podejrzliwie patrzyła raz na mnie raz na Michael'a. Nie wiedziałam o co jej chodziło.
- Emily, chętnie zabiorę cię do naszego biura i przedstawię kilku osobą. Masz niesamowity talent i świat się musi o tym dowiedzieć - odparł. Uśmiechnął się do mnie i puścił mi oko na co ja się zaśmiałam. Był na prawdę fajnym i przystojnym chłopakiem. Dał mi swój numer telefonu i pożegnał nas aby udać się na ważne spotkanie.
- Wpadłaś mu w oko - powiedziała Caroline i uśmiechnęła się szeroko.
- Nie żartuj. Po prostu jest dla mnie miły.
- Emily, znam go 2 lata. Wiem kiedy dziewczyna mu się podoba a którą po prostu lubi.
- Oj przestań już. Jestem zakochana w jednym chłopaku i mi wystarczy. Po za tym dzisiaj jesteśmy umówieni na kolacje i muszę zmykać się wyszykować - odparłam i pożegnałam się z Caroline. Wróciłam do domu i to kogo zobaczyłam było niezłym zaskoczeniem.
- No witaj Emily - powiedziała Selena.
- Czego tu chcesz i skąd wiedziałaś gdzie mieszkam?
- Nietrudno było to załatwić. Jestem tutaj aby przypomnieć ci o tym co mówiłam - odparła i przybliżyła się do mnie - odczep się od niego raz na zawsze a nic się nie stanie. Rozumiesz?
- Ale ja tego nie zrobię. Kocham go i nie mam zamiaru odpuścić.
- Słodka jesteś- powiedziała piskliwym głosikiem - ale koniec tej bajeczki. Pojawiłaś się znikąd i niszczysz mi wszystko. Kochana, czy ja ci coś zrobiłam? No nie wydaje mi się. Zostaw go w spokoju!
- Serce nie sługa. Przepraszam ale jestem umówiona i się spieszę - odwróciłam się i poszłam.
- Pożałujesz tego!
Weszłam do domu i poszłam się odświeżyć. Justin miał przyjechać za 30 minut,a ja nienaszykowana. Nie mogłam się skupić na niczym. Nie wiedziałam czego mam się po Selenie spodziewać. Bałam się ale wiedziałam że muszę być silna. Szybko ubrałam się i umalowałam. Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Zeszłam na dół i otworzyłam. Zobaczyłam Justina z bukietem czerwonych róż.
- Shawty to dla ciebie - uśmiechnął się i podarował mi kwiaty.
- Dziękuję. Są piękne - odparłam - kiedy jedziemy?
- Bo wiesz...- zaczął - tak na prawdę nie ma żadnej kolacji.
- Co? Jak to? -byłam bardzo zdziwiona.
- Chciałem abyś po prostu ubrała się w sukienkę. Wiem, że nie lubisz w nich chodzić ale jest okazja - chłopak uśmiechnął się.
- Jaka?
- Emily, czy zechcesz uczynić mi ten zaszczyt i zostaniesz moją dziewczyną? - zapytał i wyjął z kieszeni śliczny złoty łańcuszek. Zatkało mnie.
-T-t-tak - wydukałam z siebie. Chłopak pocałował mnie  i zawiesił łańcuszek na mojej szyi.
- Kocham cię.
- Ja ciebie bardziej shawty - odparł i złożył pocałunek na moich ustach. Wieczór spędziliśmy siedząc na kanapie, gadając i całując. Taa, jakby ktoś to widział to by się zrzygał z tej słodkości. W pewnym momencie dostałam sms'a od Vanessy
  " Jestem na imprezie w tym klubie co ostatnio. Nie zgadniesz kto siedzi stolik dalej i mnie obserwuje... dum dum duuuum Panna Gomez" 
Co ona tam robi? A najważniejsze, co ona kombinuję... Justin spojrzał na mnie. Domyślił się, że coś jest nie tak.
- Co się stało?
- Selena obserwuję Vanesse na imprezie. Dzisiaj również była u mnie i prawiła mi kazania jak ostatnio.
- Nie... To nie możliwe. Ona miała być dzisiaj w Miami. Już nie ogarniam tego...
Po chwili dostałam kolejnego sms'a
  "Przyjaciółeczka nieźle się bawi. Mam nadzieje, że nic jej się nie stanie... Hah" 
Przeraziłam się. O co jej chodzi?

_________________________________________________
Miałam dzisiaj nie wstawiać ale jednak... Dziękuję za każdy komentarz. Są one strasznie motywujące i sprawiają uśmiech na mojej twarzy ;) Podoba wam się? <3

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Rozdział 11

*kilka dni później*
W końcu wychodzę ze szpitala. Bardzo się z tego cieszę gdyż przebywanie w nim dobijało mnie jeszcze bardziej. Zgodnie z umową mieszkam u Vanessy. Moja przyjaciółka mieszka praktycznie sama gdyż jej rodzice często wyjeżdżają. Miała równie wielki dom jak mój więc o sypialnie nie musiałyśmy się martwić. To całe wyjście ze szpitala miało jednak jeden minus. Musiałam wrócić do domu po rzeczy. Nie miałam ochoty patrzeć na niego.
O 12 przyjechała do mnie Nessa. Pomogła mi się spakować i odświeżyć. Nie było to łatwe przy tylu ranach ile miałem więc czyjaś pomoc, np. przy myciu głowy, była potrzebna. Usiadłyśmy na łóżku i czekałyśmy na Justina, z którym miałyśmy się udać do mnie do domu.
- Ale będzie fajnie!- pisnęła dziewczyna - Będziemy razem mieszkać. Wyobrażasz to sobie? Codzienne piżama party jak na wakacjach.
- Znowu będziesz piła tak dużo coli  i zjadała po pięć paczek żelek? - jęknęłam i zaśmiałyśmy się.
-No nie przesadzaj. Zmieniłam się trochę - odparła, a ja spojrzałam na nią i zaczęłam się śmiać - no przestań! Przecież powiedziałam, że trochę.
-No dobrze - powiedziałam i do sali wszedł Justin i Alfredo. Uśmiechnęłam się. Chłopak podszedł do mnie i ucałował mnie w policzek. Przedstawił nas z Alfredo i powiedział że to na wszelki wypadek gdyby ojciec chciał się bić. Poszliśmy po wypis i udaliśmy się do mnie. Byłam pełna obaw. Miałam nadzieje, że mój "ukochany" tatuś nie zrobi żadnej awantury. Zastanawiało mnie jedno: co z Caroline? Moja macocha była zawsze po mojej stronie, wspierała mnie i stawała za mną gdy kłóciłam się z ojcem. Była dla niego za dobra.
Dojechaliśmy pod dom. Już z podjazdu było słychać krzyki i kłótnie. Pobiegliśmy do drzwi i weszliśmy do środka. Działo się to czego się domyślałam. Wielka kłótnia między Caroline, a ojcem. Staliśmy w lekkim szoku. Po chwili zobaczyli że jesteśmy w domu.
- Matko! Emily, jesteś! - krzyknęła macocha i pobiegła mnie przytulić - Jejku, jak ty wyglądasz. Całe szczęście nic się poważnego nie stało.
- Na szczęście -odparłam i spojrzałam na nią pytającym wzrokiem. Odpowiedź była jednoznaczna - kłótnia z ojcem chodziła o mnie, a tak dokładniej, rozstali się. Z jednej strony było mi przykro, z drugiej ulżyło mi bo  wiedziałam, że nic jej się nie stanie.
-Co tu robicie wszyscy?! - krzyknął ojciec.
- Emily przyjechała zabrać swoje rzeczy - odpowiedział Alfredo.
-Chyba sobie ze mnie żartujecie? Ona nigdzie się nie wynosi!
-Wyprowadzam się. Nie przeszkodzisz mi w tym. Nie mam zamiaru mieszkać z człowiekiem przez którego prawie umarłam - odparłam. Wzięłam Nesse za rękę i poszłyśmy na górę mnie spakować.

*oczami Justina*
Nie mogłem już na niego patrzeć. To jego podejście do tej sytuacji - tak jakby nic się nie stało. Rozdzierało mnie to wszystko od środka. Caroline podeszła do mnie i spojrzała proszącym wzrokiem.
-Zaopiekuj się nią, proszę - powiedziała szeptem i odeszła. Prawdopodobnie poszła na górę pomóc pakować się Emily.
- Niezły z ciebie cwaniak. Demoralizujesz mi córeczkę i doprowadzasz ją do takiego stanu, że przez to ponoszą mnie emocje i dziewczyna trafia do szpitala - odparł pobłażliwym głosem jej ojciec. Coś się we mnie zagotowało. Nie mogłem uwierzyć w to co powiedział.
- Sugerujesz mi, że to wszystko przeze mnie? - odpowiedziałem, przybliżając się do niego i zaciskając pięści na co Fredo podążył za mną bojąc się że coś mu zrobię.
- Owszem.
- Ty pierdolnięty świrze! - krzyknąłem i przywaliłem mu pięścią prosto w twarz. Ojciec Emily upadł na podłogę.
-Coś ty kurwa zrobił - krzykną Alfredo - oby tak dalej - odparł i uśmiechnął się. Nagle dziewczyny zbiegły na dół. Gdy zobaczyły leżącego ojca na podłodze domyśliły się wszystkiego.
-Nie musiałeś aż tak...- zaczęła Emily.
-Musiałem - odpowiedziałem i podszedłem do niej i wziąłem walizkę którą trzymała . Chwyciłem ją za rękę i wyszliśmy z domu. Odwiozłem dziewczyny do mieszkania Nessy i wróciłem z Fredem do domu.
Wjeżdżając na podjazd ujrzałem samochód Seleny. Domyśliłem się, że moja dziewczyna jest u mnie i czeka aż wrócę. Wszedłem do środka i się zaczęło.
-Kim ona do cholery jest?!- krzyknęła na powitanie i pokazała zdjęcie moje i Emily. Zdziwiłem się. Nie miałem pojęcia skąd ona to miała. Przecież się ukrywaliśmy. Spojrzałem na nadawcę zdjęcia - Sammy. Oczywiście! Najlepsza przyjaciółeczka.
-Emily.
-Czemu się spotykacie?
-Bo tak - odparłem i poszedłem do kuchni się napić.
-Bo tak? I jeszcze mi powiedz, że całujesz się z nią i śpicie razem bo tak! Przestań kłamać i mów!- krzyczała Selena.
-Chcesz prawdy? Okey. Całujemy się, spotykamy. Kocham ją!  - krzyknąłem - Tego chciałaś?
-Jak możesz! Co? Już ci nie wystarczam? Wiesz co? Zemszczę się i pożałujesz! - wrzasnęła i wyszła z domu.

*oczami Emily*
Po przyjeździe do domu Nessy od razu wzięłyśmy się za rozpakowywanie i układanie moich rzeczy. Było ich dość sporo więc zajęło nam to troszkę czasu. Następnie zmęczona poszłam się umyć i przebrać w piżamę. Strasznie chciało mi się spać. Widocznie nadal byłam osłabiona. Położyłam się i po chwili zadzwonił mój telefon.
-Halo?
-Posłuchaj mnie ślicznotko. Masz raz na zawsze odwalić się od Justina. Inaczej gorzko tego pożałujesz.
-Heh, zabawna jesteś. Niby czemu mam to zrobić, Seleno?
-Łał, brawo za odgadnięcie. Przypominam ci że jestem z Justinem i nie mam zamiaru aby w naszym związku pojawiały się osoby trzecie. Ostrzegam cię, odczep się od niego raz na zawsze.
Rozłączyła się. Nie mogłam w to uwierzyć. Mówił mi, że skończy ten związek. I ta jej groźba. Miałam już wszystkiego dosyć. Usnęłam.

___________________________________________
Mamy 11 rozdział :) Dziękuję, za każdy komentarz. Motywujecie mnie z ten sposób do dalszego pisania. Dziękuję również za już tyle wejść. To już ponad 1000 O.O Kocham Was po prostu <3

niedziela, 2 czerwca 2013

Rozdział 10

*oczami Justina*

Leżała taka samotna, bezbronna. Podłączona do tych wszystkich urządzeń. Jej rana na głowie była już zszyta, tak samo te na rękach. Kilkanaście fioletowych siniaków zdobiło jej ręce  i twarz, jak można było się domyśleć nogi i plecy. Nie mogłem już patrzeć na nią przez szybę. Chciałem być obok niej. Niestety, lekarze i te ich pieprzone procedurki. Nagle podbiegła do mnie jakaś dziewczyna.
- Justin! Cześć, jestem Vanessa, przyjaciółka Emily - przedstawiła się blond włosa dziewczyna - Co z nią?
- Hej. Było gorzej - odparłem.
- Ważne, że jest lepiej. Co za facet. Wydarzało się wiele rzeczy ale to? Własną córkę pobić za takie gówno?! To nienormalne. Dobrze, że do ciebie napisała. Gdyby nie ty może byłaby już martwa - spojrzała na mnie i uśmiechnęła się na przymus. Widziałem, że jej też było z tym ciężko. Usiedliśmy na ławce i czekaliśmy aż lekarz wyjdzie z sali. Musiałem się dowiedzieć co z nią jest. Po jakiejś godzinie wyszedł i obydwoje podeszliśmy do niego.
- I co z nią? - zapytaliśmy z Vanessą w tym samym czasie.
- Jest lepiej. Staj stabilny. Niedługo powinna się wybudzić - powiedział lekarz - i wyprzedzam wasze pytanie, możecie wchodzić. Tylko pojedynczo.
- Dziękujemy - odparłem. Uśmiech pojawił się na mojej twarzy, tak samo jak u Nessy. Kiwnąłem do niej głową na znak żeby weszła pierwsza. Ta tylko mnie szybko przytuliła i wbiegła na sale. Zaśmiałem się widząc to co zrobiła. Po kilku minutach wyszła i mogłem w końcu wejść. Otworzyłem drzwi i podążyłem w kierunku jej łóżka. Usiadłem na krzesełku obok i złapałem ją za rękę. Była zimna, jakby zapadła w wieczny sen. Modliłem się żeby w końcu się obudziła, otwarła swoje piękne oczy i uśmiechnęła się. Potrzebowałem tego, potrzebowałem jej. Spuściłem głowę na dół i zamknąłem oczy. W myślach wypowiedziałem " Shawty, proszę obudź się". Nagle poczułem jak ściska moją rękę. Uniosłem głowę i ujrzałem ją uśmiechniętą i zdezorientowaną.
- Odebrałeś sms'a. Dziękuję - powiedziała lekko ochrypłym, zmęczonym głosem. Uśmiechnąłem się i ucałowałem lekko jej dłoń. Była cieplejsza.
- Już wszystko dobrze kochanie - odparłem i usłyszałem pisk Vanessy w drzwiach. Dziewczyna podbiegła szybko do łóżka i przytuliła się do Emily. Zaśmiałem się tak samo jak dziewczyny. Poczułem  wibracje mojego telefonu. Dostałem sms'a od Scooter'a że mam przyjechać. Lekko się zdenerwowałem ale wiedziałem że muszę tam być. Przeprosiłem dziewczyny i pojechałem na spotkanie.

*oczami Emily*

Cieszyłam się, że najważniejsze osoby w życiu były i są przy mnie. Gdy Vanessa i Justin pojechali postanowiłam się zdrzemnąć jak lekarz kazał. I bez jego rady bym poszła spać ale niech już mu będzie.
Obudziłam się. Ujrzałam ojca siedzącego przy mnie. Zdenerwowałam się. Jak on może po tym wszystkim tu przychodzić. Mieć odwagę spojrzeć mi w oczy. Spojrzał na mnie.
- Jak mogłeś mi to zrobić?!
- Przepraszam
-Przepraszasz?! Chyba cię coś pojebało! Prawie mnie zabiłeś, a ty tylko przepraszam?! Dziwię się że masz odwagę tu przyłazić. Wyjdź! - krzyknęłam. On tylko się zaśmiał pod nosem. Jeszcze bardziej się zdenerwowałam.
-Wyjdź! Już! - wrzasnęłam jeszcze raz. On nadal nic.
- Nie rozumiesz co do ciebie mówię?!
W tym momencie do sali wbiegł Justin z lekarzem. Zaczęli się szarpać z moim ojcem aż w końcu lekarz wyprowadził go z pomieszczenia.
-Nic ci nie zrobił - zapytał chłopak, podchodząc do mnie.
-Nic. Na szczęście - odparłam i dostałam buziaka od Justina.
-Mam dobra wiadomość. Za trzy dni wyjdziesz.
-Naprawdę? Tylko gdzie ja pójdę. Nie mam zamiaru wracać do ojca.
-Z Vanessą doszliśmy do wniosku że będziesz u niej, a czasem będziesz przyjeżdżać do mnie - chłopak uśmiechnął się - wszystko już będzie dobrze.

________________________________
Krótki ale cóż... ważne że jest :) Jest niespodzianka.... pojawił się Trailer opowiadania :) Zachęcam do obejrzenia.
Czytam = komentuje 

sobota, 1 czerwca 2013

Rozdział 9

Obudziłam się. Leżałam mocno wtulona do Justina. Uśmiechnęłam się i spojrzałam na chłopaka. Spał jeszcze więc postanowiłam go nie budzić i pójść do łazienki się ogarnąć. Znowu niestety zanim znalazłam jakąkolwiek minęło troszkę czasu. Odświeżyłam się, ubrałam w wczorajszą sukienkę i lekko pomalowałam. Wyszłam z łazienki i poszłam na balkon się przewietrzyć. Oparłam się o barierkę i wdychałam świeże powietrze. Nagle poczułam czyjeś ręce na moich biodrach.
-Nieładnie tak uciekać - powiedział ktoś i bardziej się do mnie przybliżył. Wiedziałam że to Justin.
-Cóż... Spałeś tak słodko a ja nie miałam serca cię budzić - odpowiedziałam i chłopak zaczął całować mnie po szyi. Robił to bardzo delikatnie jakbym miała zaraz się rozpaść na tysiące małych kawałeczków, a jednocześnie bardzo namiętnie. Powoli odwracał mnie przodem do siebie kierując pocałunki w stronę moich ust. Niedługo trwało aż złączyły się one w jedność. Justin trzymał swoją jedną rękę na moim biodrze, a drugą miał wplecioną w moje włosy. Trwaliśmy tak dobre kilka chwil.
-Może shawty ma ochotę na śniadanie?- mruknął. Zaśmiałam się i kiwnęłam potwierdzająco głową. Chłopak wziął mnie za rękę i zaprowadził do kuchni. Wspólnie zrobiliśmy śniadanie... robiąc przy tym walkę na jedzenie i całując się. Gdyby ktoś to zobaczył powiedziałby, że jesteśmy nienormalni.
Wiedząc, że następnego dnia szkoła musiałam wrócić do domu. Jak poprzednim razem nie podobało się to Justinowi.
-Naprawdę musisz wrócić do domu? - zapytał po raz setny raz chłopak i przybliżył się do mnie.
-Tak. Zrozum to... Jutro szkoła, muszę się przebrać, pouczyć.
-No dobrze - sapnął chłopak i złożył pocałunek na moich ustach - będę bardzo tęsknić.
-Ja też. Ale muszę wracać...
-Okey, chodźmy - odparł smutno i poszliśmy do samochodu. Jechaliśmy całą drogę w ciszy. Był smutny. Nawet bardzo. To co się działo między nami było niesamowite. Wręcz magiczne. Jednak był ktoś między nami. A mówiąc ktoś miałam na myśli Selene. Cały czas plątała się obok Justina. Ale przecież jako jego dziewczyna ma do tego prawo. I tu był problem. Ona jest jego dziewczyną. Tu się zaczynały komplikacje. Dziwnie się z tym czułam ale kochałam go i on kochał mnie. Wiedziałam to.
Dojechaliśmy na miejsce.
-To musimy się pożegnać.
-Mam naprawdę złe przeczucia. Może wrócisz do mnie- odparł chłopak. Pogłaskał mnie po policzku i spojrzał na mnie błagalnie.
-Idę - odpowiedziałam i pocałowaliśmy się na pożegnanie. Otwarłam drzwi i wysiadłam.
-Pamiętaj, jakby coś pisz albo dzwoń... Przyjadę - krzyknął. Uśmiechnęłam się i zamknęłam drzwi. Udałam sie do domu. Gdy ledwo weszłam zaczęło się piekło.
- Gdzie się podziewałaś- krzyknął ojciec.
- Byłam bezpieczna.
- To to ja wiem. Ciekawi mnie z kim!
- Z Justinem - odparłam. Mój ojciec zacisnął pięści.
- Z tym młodziutkim, rozpieszczonym debilem?! - wrzasnął. Teraz to i ja byłam wściekła.
- Przestań go tak nazywać!
- A co to miało być wczoraj na obiedzie? No co to do cholery było?!
- Prawda. To było to co od zawsze ci chciałam wykrzyczeć prosto w twarz - krzyknęłam. Ojciec nie był tym zadowolony. Podszedł do mnie i zaczął mnie szarpać.
- Tak się odwdzięczasz za to wszystko co dla ciebie zrobiłem - popchnął mnie na schody, upadłam. Bolały mnie całe plecy i nogi.
- Nic szczególnego dla mnie nie zrobiłeś - odparłam przez łzy. Wiedziałam, że sobie tym nie pomogę ale było za późno. Złapał mnie za ręce i przywalił mi  z całej siły w twarz. Upadłam na ziemie i zwijałam się z bólu. Czułam, że zaraz mój policzek eksploduje. Szybko wyjęłam komórkę i napisałam do Justina: "Pomocy". Zauważył to i wyrwał mi telefon.
-Wiedziałem, że do niego napiszesz - odparł przez śmiech- ty mała niewdzięczna dziwko- krzyknął. Podniósł mnie i popchnął na szafkę. Zemdlałam.
*oczami Justina*
Jak tylko odebrałem sms'a wsiadłem w samochód. Zadzwoniłem jeszcze szybko do Twist'a po pomoc. Wiedziałem, że nie trzeba było jej odwozić. Próbowałem się do niej dodzwonić ale na nic. Miała wyłączoną komórkę. Bałem się o nią. Przewidywałem najgorsze. Wjechałem szybko na podjazd, a Lil za mną. Wysiedliśmy i zaczęliśmy dobijać się do środka. Nikt nie otwierał. 
-Kurwa stary. Trzeba coś zrobić - powiedziałem.
-Chodź wybijemy okno - odparł mój przyjaciel. Wziął kamień i rzucił w okno. Szyba rozsypała się na malutkie kawałeczki i weszliśmy do środka. Wbiegliśmy do salonu i ujrzeliśmy krwawiącą Emily na podłodze i jej ojca klęczącego obok. Wtedy coś mnie zabolało. Miałem ochotę zabić jej ojca. Lil bardziej zorientowany zadzwonił po karetkę. 
-Ty jebany debilu. Jak mogłeś tak własnej córce - podbiegłem do niego i złapałem go za bluzkę.
-Sama się prosiła! To przez ciebie!
-Kurwa, zaraz ci przypierdole - już miałem mu przywalić jednak Twist odciągnął mnie od niego. Spojrzałem na Emily i upadłem na kolana. Krwawiła. Była cała w siniakach. Po chwili przyjechała karetka i zabrała ją do szpitala. Wraz z Twistem pojechaliśmy za nimi. Miałem nadzieje że przeżyje. 

_____________________________________________________
Trochę dramatyczny ale jest. Miałam dość tej słodkości więc postanowiłam namieszać. Dziękuję za wszystkie komentarze xx Podoba wam się?

czwartek, 30 maja 2013

Rozdział 8

Biegłam. Ktoś mnie gonił ale nie wiedziałam kto. Lekko odwróciłam głowę. Zobaczyłam mojego ojca. Był wściekły, biegł za mną. Ja uciekałam coraz szybciej. Moje ręce i twarz były całe we krwi, a ubrania poszarpane. Nie wiedziałam co się stało jednak wiedziałam że muszę biec. Nagle ujrzałam przed sobą przepaść. Nie miałam pojęcia co zrobić. Skoczyłam. Spadając widziałam Justina. Jego śmiech, to jak mówił "Hey Shawty" i "I Love You". Już nie bałam się tak bardzo. Po chwili wpadłam do wody. Wszystkie moje umiejętności pływackie jakby znikły. Topiłam się. Powoli traciłam przytomność. Nagle ktoś złapał mnie za rękę i zaczął wyciągać z wody. Usłyszałam tylko : Już jest okey. Jestem tu.
Obudziłam się. Byłam cała mokra. Ten sen. Nie wiedziałam o co w nim chodzi. Mój ojciec, uciekałam przed nim, byłam cała we krwi. To trochę mnie przerażało. Przecież on nigdy by mnie aż tak nie potraktował. Następnie przepaść, Justin... To była zagadka... Jednak największą łamigłówką było to, kto mnie wyłowił z wody i powiedział te słowa. Przypominały głos Bieber'a ale nie byłam pewna. Z mojego zamyślenia wyrwało mnie pukanie do drzwi.
-Emily, otwórz. Musimy pogadać - powiedział mój ojciec ca ścianą. Nie chętnie otworzyłam drzwi. Usiadłam z powrotem na łóżko.
-Co? - odparłam.
-Córeczko, na prawdę przepraszam za to co się wydarzyło. Jest mi cholernie z tym źle. Mam nadzieje, że mi to wybaczysz.
-Może - odpowiedziałam bez emocji.
-Przynajmniej jest nadzieja. Chcę żebyśmy pojechali dzisiaj do restauracji na obiad. Tak na zgodę. Co ty na to - zaproponował ojciec. Zaskoczyło mnie to trochę gdyż nienawidził restauracji ale spędzilibyśmy razem czas i może byłoby wszystko dobrze. Zgodziłam się. Tata się ucieszył i wyszedł. Ja poszłam do łazienki się ogarnąć i zeszłam na śniadanie mimo iż była 12:30. Oglądałam potem tv. Skakałam z kanału na kanał i trafiłam na Boyfriend na MTV.  Uśmiechnęłam się i wysłuchałam piosenki do końca. Po kilkudziesięciu minutach usłyszałam głos ojca abym się już szykowała. Poszłam do pokoju, ubrałam się i umalowałam. Gotowa zeszłam na dół gdzie mój tata już czekał. Udaliśmy się do samochodu i wyruszyliśmy. Podjechaliśmy pod jedną z najdroższych restauracji w LA. Zdziwiło mnie to gdyż bez powodu nie wybieraliśmy się do takich miejsc. Weszliśmy do środka gdzie poprowadzono nas do odpowiedniego stolika. Usiedliśmy. Rozejrzałam się po sali i zobaczyłam Justina siedzącego ze Scooterem kilka stolików dalej. Uśmiechnęłam się i napisałam sms'a : Rozejrzyj się po sali ;). Po chwili chłopak odebrał go i zaczął się rozglądać. Gdy mnie zobaczył zaśmiał się pod nosem i odpisał : No witaj Shawty. Dawno się nie widzieliśmy xx. Uśmiechnęłam się i już miałam odpisywać jednak ktoś podszedł do naszego stolika. Tata kazał mi wstać.
-Witam. To jest właśnie moja córka Emily - powiedział mój ojciec i zdezorientowana przywitałam się z tym panem.
-Dzień dobry. Nie kłamał pan, że jest piękna. Idealna na gwiazdę srebrnego ekranu - odpowiedział facet i wtedy wszystko się wyjaśniło. Mój ukochany ojciec bez mojej zgody umówił mnie na spotkanie z jakimś typem z branży. Usiedliśmy, a ja spiorunowałam mojego ojca wzrokiem. Ten nic sobie z tego nie robił i dalej rozmawiał z kolesiem. Po krótkim czasie zamówiliśmy obiad. Obróciłam wzrok w stronę Justina który obserwował dość długo tę sytuację. Spojrzał na mnie pytająco, a ja napisałam mu szybko "Pomocy!!" gdyż mój tata zwrócił mi uwagę.
Po obiedzie zaczęli rozmawiać o jakiejś roli. Nie słuchałam ich. Miałam ochotę odejść od stołu i wyjść z lokalu. Bieber cały czas obserwował nas. Widać było, że domyślił się o co chodzi i był zdenerwowany. Nagle mój tata trącił mnie lekko w rękę.
- Emily, co powiesz na film "Poszukiwani". Główna rola obok znanego Liam'a Hemsworth'a.
-Co? Jaki film? O  co ci chodzi?! Ja nie będę w żadnym filmie występować - odpowiedziałam prawie krzycząc. Nie zwracałam uwagi na ludzi. Miałam tego dosyć.
-Córciu, to wielka szansa.
-Nie obchodzi mnie to, zrozum! Nie chcę być aktoreczką! Mam dosyć ciebie i tego twojego planowania mi całego życia! Wychodzę - krzyknęłam i wyszłam z sali. Za mną wybiegł Justin.
-Hej! Emily stój! - krzyczał. Zatrzymałam sie i odwróciłam w jego stronę. Zdążyłam już się popłakać. Spojrzał na mnie, otarł mi łzy z policzków i mnie przytulił.
-Ja już nie mogę. Mam go cholernie dosyć - powiedziałam przez płacz.
-Nie płacz już. Nie warto. Chodź, przejedziemy się.
Pojechalismy do parku za miasto .Nie było tam paparazzi więc chłopak mógł być spokojny. Spacerowaliśmy długo. Połowę czasu w ciszy, połowę rozmawiając. Zrobiło się zimno. Nie miałam nic do założenia więc zaczęłam pocierać ręce.
-Proszę - odparł chłopak zdejmując swoją kurtkę i zakładając ją na moje ramiona - zaraz będzie padać.
-Ohh, tylko nie to - powiedziałam i się zaśmiałam. Kilka chwil potem błysło się i zagrzmiało. Spojrzeliśmy na siebie i postanowiliśmy wrócić do samochodu. Nagle zaczął padać deszcz. Byliśmy cali mokrzy. Justin ożył. Wziął mnie na ręce i zaczął biec do samochodu. Ja śmiałam się i krzyczałam aby mnie postawił. Po kilku sekundach chłopak odstawił mnie na ziemie i spojrzał mi w oczy. Czułam jak kolana mi się uginają. Miał takie piękne, brązowe oczy. Byliśmy jakby zahipnotyzowani. Justin zbliżył swoją twarz do mojej i lekko musnął moje usta. Wtedy poczułam coś więcej. Musnął je jeszcze raz i po chwili nasze usta były już całkowicie złączone. To było coś magicznego, coś nie do opisania . Trwaliśmy tak w pocałunku aż piorun nie walnął niedaleko nas. Gwałtownie się oderwaliśmy od siebie. Chłopak znów zbliżył się do mnie.
-Kocham cię.
-Ja ciebie też- odpowiedziałam. Justin wziął mnie na ręce i pobiegł do samochodu. Pojechaliśmy do niego gdyż ja nie chciałam widzieć się z ojcem. Mokrzy poszliśmy do łazienek się ogarnąć. Chłopak dał mi jedną ze swoich koszulek abym miała w czym spać. Poszliśmy do jego sypialni i położyliśmy się spać.
________________________________
W końcu macie rozdział. Długo czekaliście ale w końcu jest. Mam nadzieje, że się podoba :)
Czytasz = komentujesz

niedziela, 26 maja 2013

Rozdział 7

Obudziłam się. Podniosłam głowę i rozejrzałam się po pokoju. Była to niewielka sypialnia z kremowymi ścianami. Po chwili zdezorientowania uświadomiła  sobie gdzie jestem. Jeden z pokoi w domu Justina. Nagle wszystko to co wczoraj się wydarzyło przypomniało mi się. Rozmowa z tatą, szarpanina, przyjazd tutaj... Moje myślenie przerwało otwieranie drzwi. Był to Justin.
-Dzień dobry shawty. Wyspałaś się?
-Tak - odpowiedziałam, a chłopak usiadł obok mnie - przepraszam. Nie powinnam tak. Mogłeś mnie obudzić i wróciłabym do domu.
-Po pierwsze, miałem cię obudzić kiedy tak słodko spałaś. Po drugie, nie spałbym spokojnie wiedząc, że jesteś pod jednym dachem z jakimś damskim bokserem.
-Oj, nie przesadzaj. Pewnie ten "damski bokser" teraz się martwi i zastanawia gdzie jest jego córeczka. Powinnam mu przynajmniej napisać sms'a, że nic mi nie jest.
-Na prawdę nic ci nie jest? - spojrzał na mnie i położył swoją dłoń na moją siną rękę. Syknęłam z bólu.
- Cóż, może oprócz tego - lekko się uśmiechnęłam,a on mnie tylko przytulił. Zastanawiałam się dlaczego robi dla mnie to wszystko. Prawie się nie znamy. Był dla mnie małą zagadką.
*oczami Justina*
Nie mogłem znieść myśli, że ktoś ją tak potraktował. Gdyby jej się coś stało? Chyba zabiłbym jej ojca. Wstałem z łóżka i podałem rękę Emily. Ta uśmiechnęła się, złapała ją i przyciągnąłem ją do siebie. Nie wiem czemu to zrobiłem. Byliśmy bardzo blisko siebie. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy, jakby zahipnotyzowani. Tę chwilę przerwał dzwonek telefonu Emily. Dziewczyna odsunęła się ode mnie i poszła po telefon. Spuściłem głowę na dół i wyszedłem z pokoju. Postanowiłem zrobić śniadanie. Mój specjał - naleśniki.
*oczami Emily*
Rozmawiałam z Vanessą przez telefon. Okazało się, że mój tata obdzwonił wszystkich moich znajomych aby dowiedzieć się gdzie jestem. Na szczęście nie pomyślał o Justinie. Z jednej strony było mi go szkoda, z drugiej pomyślałam: a niech się martwi, ma za swoje. Zapewne Jus myślał podobnie. Postanowiłam poszukać kuchni, salonu lub jakiegokolwiek pomieszczenia gdzie on będzie. Tak jak myślałam, odnalezienie chłopaka zajęło mi dobre 10 minut. Widok który zobaczyłam sprawił wielki uśmiech na mojej twarzy. Justin jako kucharz robiący naleśniki. Kończący dekorowanie dwóch porcji, Justin spojrzał na mnie.
-Usiądź przy stole, zaraz będą gotowe - uśmiechnął się i wskazał mi pomieszczenie obok. Weszłam do niego i usiadłam przy ogromnym stole. Po chwili chłopak przyniósł nam talerze.
-Smacznego shawty.
-Smacznego - odpowiedziałam i zaczęłam jeść. Gdyby nie to że jest piosenkarzem powiedziałaby ze to kucharz pięciogwiazdkowy. Naleśniki po prostu rozpływały się w ustach. Chłopak widząc, że mi smakuje szeroko się uśmiechnął. Po zjedzonym posiłku zaprowadził mnie na taras i usiedliśmy na leżakach. Słońce mocno grzało, a my śmialiśmy się i wygłupialiśmy. Czułam się jakbym znała go dobre kilka lat. On był cudowny. Jego uśmiech, spojrzenie... Wiedziałam już co widzą w nim Beliebers. Nie byłam jedną z nich, najwyżej fanką. Żałowałam. Miałabym najlepszego idola na świecie. Po kilku godzinach zdałam sobie sprawę, że muszę wracać do domu. Justinowi się to nie podobało. Uważał, że to głupi pomysł, że nie powinnam do niego wracać. Długo się z nim kłóciłam.
-Emily, ja nadal uważam, ze to głupi pomysł. Zrozum to, a co jak znów mu odbije?!
-Nie zrobi już tego. Proszę cię, Justin.
-Nie możesz zostać u mnie? Nikogo nie będzie do końca miesiąca - chłopak nie dawał za wygraną. Zdziwiła mnie propozycja zamieszkania u niego na kilka dni. Było to dość niezręczne.
-Nie, nie chcę ci robić kłopotów. A Selena? Zrozum to, mam szkołę. Muszę mieć książki, ciuchy. Po za tym i tak ci narobiłam już kłopotu. Odwieziesz nie do domu?
-Na prawdę musisz? - zapytał i spojrzał na mnie proszącym wzrokiem.
-Na prawdę.
Chłopak lekko się zdenerwował ale po chwili ochłonął i poszliśmy do samochodu. Jechaliśmy w ciszy. Dojechaliśmy pod mój dom. Wysiedliśmy z samochodu, a mój ojciec widząc mnie przez okno wybiegł z domu. Podbiegł do mnie chcąc mnie przytulić ale ja go odepchnęłam.
-Emily, przepraszam.
-Nie przepraszaj. Jak mogłeś to zrobić - łzy zaczęły napływać mi do oczu. Podeszłam do Justina się pożegnać i pobiegłam na górę.
*oczami Justina*
Nie mogłem na niego patrzeć. Myślałem, że mu zaraz wyjebię. Ona tak cierpiała. W dodatku przez swojego ojca. Podszedłem do niego.
-Jeżeli znów coś jej się stanie nie ręczę za siebie - powiedziałem ostro. On tylko na mnie spojrzał i zaśmiał mi się prosto w twarz.
-Ona cie wykorzysta, zobaczysz. To moja krew - odparł jej ojciec. Nie wierzyłem w to. Ona nie byłaby do tego zdolna.
-Wmawiaj sobie - odpowiedziałem i wsiadłem do samochodu. Odjechałem.
*oczami Emily*
Obserwowałam całą tę sytuacje z okna. Domyśliłam się, że mój ojciec coś mu powiedział co było kłamstwem. Zamknęłam drzwi od pokoju na klucz i poszam sie umyć do swojej łazienki. Pod prysznicem słyszałam próbującego dobić się do pokoju ojca. Wykąpana położyłam się w łóżku. Już usypiałam gdy dostałam sms'a. "
"Śpij spokojnie shawty :) JB xx"
Uśmiechnęłam się. Zamknęłam oczy. Usnęłam.
_________________________________________-
Oto jest! 7 rozdział. Dedykuję go @delenator4ever która zrobiła piękny, nowy nagłówek <3 . Jednak mam złą wiadomość. Kolejnego rozdziału możecie się spodziewać dopiero w czwartek. Podziękujcie mojej mamie -,- Mam nadzieję, że rozdział się podoba xx

sobota, 25 maja 2013

Rozdział 6

*miesiąc później*
To był wspaniały czas. Nie tylko dlatego, że pisałam z "tym" Justinem Bieberem i spotkałam się z nim trzy razy ale dlatego, że poprawiłam się w nauce i tata nie namawiał mnie na castingi itp. Było tak spokojnie... 
Ten dzień chciałam spędzić siedząc na kanapie przed telewizorem. Weszłam do salonu.
-Córcia, musisz się w końcu wziąć za castingi. Inaczej nic nie zdziałasz - powiedział ojciec lekko zdenerwowany. 
-Ale tato, nie obchodzą mnie żadne takie rzeczy! Ja nie chcę być aktorką! Zrozum to!
-Nie obchodzi mnie to! Ty masz potencjał, twarz, wszystko! Wystarczy, że pójdziesz na kilka spotkań i już będzie mały szum. 
-Nie! Nie ma mowy! Za mało masz kasy?!- wykrzyczałam. Nie wiem czemu te słowa wypłynęły z moich ust. Ojciec strasznie był wkurzony. Widać było że nie miał już cierpliwości. Podszedł do mnie.
-Posłuchaj mnie do jasnej cholery! Nie będziesz się tak do mnie odzywała! W tej chwili idź się przebrać i jedziemy na spotkanie - powiedział, a raczej krzyczał. Byłam strasznie wkurzona, on też. Nie miałam zamiaru robić tego co on chce.
-Nigdzie z tobą nie jadę! -wykrzyczałam. Chciałam wziąć i wyjść z domu ale ojciec mnie zaczął szarpać.
-Zostajesz tutaj! - krzyczał i szarpał mnie. Próbowałam się uwolnić ale na marne. Trzymał mnie z całej siły za ręce tak że z bólu nie mogłam się ruszać. W końcu kopnęłam go w krocze. Upadł. Ja korzystając z okazji wzięłam torebkę i wybiegłam z domu. Byłam cała zapłakana. Moje ręce były aż bordowe. Nie miałam gdzie pójść. Vanessa wyjechała na weekend do Miami, a Caroline pojechała na tydzień mody w Nowym Jorku. Błądziłam po ulicach LA. Nie mogło do mnie dotrzeć, że mój własny ojciec mnie tak potraktował. Bałam się że gdy wrócę do domu znów będzie to samo. Nagle zadzwonił mi telefon.
-Halo?
-Cześć Emily, tu Justin. Co tam u ciebie?
-Nic ciekawego -odpowiedziałam szlochając. 
-Ej, shawty. Co się stało? Czemu płaczesz?
-Justin, ja mam dość. Ja nie mogę tak żyć! -krzyknęłam - przepraszam, nie chcę o tym rozmawiać.
-Gdzie jesteś? Nie zostawię cię tak samą - powiedział i usłyszałam trzaśnięcie drzwi.
-Przy tej włoskiej restauracji "Bella" 
-Okey, czekaj ja zaraz będę.
Rozłączyliśmy się. Nie chciałam mu o tym wszystkim mówić, martwić go. Jednak był on jedyną osobą której mogłam się w tej chwili wypłakać, wyżalić. Usiadłam na murku z tyłu restauracji gdzie nikogo nie było i napisałam sms'a Justinowi : Jestem na tyłach :) Po kilku minutach podjechał srebrny samochód, z którego wysiadł Jus. 
-Nic ci nie jest? - zapytał podbiegając do mnie. 
-Nie, przynajmniej nic poważnego - odparłam a chłopak popatrzył mi prosto w oczy. 
-Na pewno?
-Tak  -odpowiedziałam i Justin mnie przytulił. Wziął mnie za rękę, otworzył drzwi swojego samochodu od strony pasażera i kazał mi wsiąść. On szybko wsiadł z drugiej strony i ruszyliśmy. 
-Gdzie jedziemy?
-Do mnie. Nie ma nikogo więc będzie dobrze - odpowiedział i spojrzał na mnie. Zauważył moje spływające po policzkach łzy i lekko je otarł. Lekko się uśmiechnęłam i zarumieniłam mimo iż nie za bardzo było to widać. Podjechaliśmy pod wielki dom. Justin zaparkował i otworzył mi drzwi. Byłam lekko zakłopotana. On widząc to uśmiechnął się.
-No nie przesadzaj. Na prawdę nikogo nie ma. Domu się wstydzisz- zaśmiał się. Objął mnie lekko ramieniem i wprowadził do środka. Wnętrze było cudowne. Normalnie jak w pałacu. Zaniemówiłam. Chłopak zaprowadził mnie do salonu i kazał mi usiąść na sofie. Przyniósł mi szklankę soku i usiadł obok mnie. 
-Co się stało? Powiedz.
- Mój tata wymarzył mi wspaniałą karierę - aktoreczka. Namawiał mnie na castingi i tak dalej ale ja nie chciałam i nie chce. Dziś, miałam mieć spotkanie z kimś tam z branży i ja się nie zgodziłam. On zaczął mnie szarpać. Nie mogłam się uwolnić - pokazałam na sine ręce-  Jakimś cudem uciekłam z domu - mówiłam przez płacz. Zerknęłam na Justina. W jego oczach było widać łzy. Spojrzał na mnie i mnie przytulił.
-Pamiętaj. Jak coś się będzie dziać, dzwoń. Ja zawsze przyjadę - powiedział i pocałował mnie w czoło. Było mi przy nim tak dobrze. Czułam, że jestem przy nim bezpieczna. Zmęczona, usnęłam.
________________________________
Postanowiłam trochę namieszać w tym rozdziale. Mam nadzieje, że się podoba ;) 
Pojawiła się również nowa ankieta . czytasz = komentujesz  

piątek, 24 maja 2013

Rozdział 5

    Panna Gomez. Jak na złość musiała przyjść i popsuć mi humor. Wyglądała na bardzo zdenerwowaną, a nawet wściekłą. Patrzyła jakby chciała nas zabić, a raczej mnie. Ja i Justin staliśmy zdezorientowani i zdziwieni. Podeszła do nas.
- Co to do cholery ma znaczyć?!
Staliśmy i nie wiedzieliśmy co powiedzieć. Ona jeszcze bardziej się w kurzyła. Już miała coś powiedzieć ale chłopak jej przerwał.
-Byliśmy tylko na kawie. To córka producenta. Kochanie uspokój się - powiedział głaszcząc Sel po policzku. W tej chwili zrobiło mi się nie dobrze. 
-Czyli nic między wami nie ma- zapytała niewinnie.
-Nie - odpowiedział Justin i pocałował ją. Myślałam, że zaraz mnie coś strzeli więc udałam sie na górę.                Domyśliłam się że Selena zostanie tu do końca więc wzięłam torebkę, pożegnałam się z Caroline i tatą i zeszłam na dół. Wychodząc mijałam wtuloną w siebie parę. Zrobiło mi się smutno. Postanowiłam iść przed siebie gdyż nie miałam jak wrócić do domu. Nagle usłyszałam czyjeś krzyki za mną. Odwróciłam się i zobaczyłam Justina biegnącego w moim kierunku. 
-Czekaj - krzyknął zdyszany - tak bez pożegnania znowu.
-Widziałam, że byłeś bardzo zajęty więc nie chciałam przeszkadzać - odparłam. Chłopak zmarszczył brwi i uśmiechnął się.
-Przepraszam za to. Nie miałem pojęcia, że przyjedzie. Myślałem, że inaczej potoczą się wydarzenia w tym dniu ale... 
-Nie ma sprawy. Po prostu jest zazdrosna, może trochę za bardzo, ale to z miłości -powiedziałam i uśmiechnęłam się. On spuścił głowę na dół i był jakby przez chwilę nie obecny. Po chwili tak jakby "wrócił do żywych". 
-Emily, mam prośbę. Prawdopodobnie  już się nie spotkamy, jednak nie chciałbym aby nasz kontakt się urwał. Mogłabyś mi podać swój numer?
-yy... tak, jasne - odparłam lekko zaskoczona i zaczęłam podawać ciąg liczb które chłopak zapisywał na telefonie - Justin, muszę iść bo w życiu nie dojdę do domu.
-Hah, okey. To ja cię nie zatrzymuję już dłużej. To pa - powiedział. Pocałował mnie w policzek i przytulił co było bardzo miłe.
-Cześć - odpowiedziałam i ruszyłam w kierunku domu oddalonego jakieś 3 kilometry ode mnie. Czekała mnie długa droga.

    Po dotarciu do domku, zmęczona poszłam się umyć. W pokoju obok puściłam na fula płytę Rihanny "Loud".  Oczywiście od razu zaczęłam śpiewać na głos znajome mi piosenki. Po wyjściu z łazienki zaczęłam tańczyć do Only Girl. Moim wygłupom przerwał dźwięk sms'a. Był on od taty: Kochanie, będziemy za 5 minut. Ostrzegam, dom ma być w całości.
Tak, mój ukochany ojciec jak zwykle uważa, że robię potajemne imprezy. Chyba z motywem przewodnim "Emily forever alone". Wyłączyłam muzykę i zaczęłam oglądać telewizje w moim pokoju. Leciał jakiś film przygodowy więc postanowiłam obejrzeć. Po kilkunastu minutach usnęłam.
Obudził mnie dzwonek mojego telefonu. Zaspana odebrałam.
-Halo.
-Cześć tu Justin. Tylko nie mów że cię obudziłem - powiedział chłopak. Byłam zdziwiona, że dzwoni. Spojrzałam na zegarek : 23.12. 
-Nieee, w ogóle. Mam tylko taki zaspany głos.
-Naprawdę przepraszam. Chciałem tylko zadzwonić i powiedzieć ci dobranoc - odparł. Zatkało mnie. To było takie słodkie. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Zaśmiałam się.
-To miłe z twojej strony.
-No wiem - zaśmialiśmy się - w takim razie skoro jesteś taka śpiąca, życzę ci słodkich snów. 
-aww, dziękuje i wzajemnie. Dobranoc.
-Dobranoc shawty.
Rozłączyliśmy się. Nie mogłam w to wszystko uwierzyć. To wszystko było jak sen. Zamknęłam oczy. Usnęłam.
________________________
Oto jest! 5 rozdział! Dziękuje za tyle wejść. Strasznie się cieszę, że ktoś czyta te moje nędzne wypociny. Wasze komentarze motywują mnie do dalszego pisania ale jest ich coraz mniej. Bardzo proszę, zostawcie po sobie  jakiś ślad. :)

środa, 22 maja 2013

Rozdział 4

Minęło znowu kilkanaście dni. Ja i Justin nie utrzymywaliśmy kontaktu. Mój tata nawet nie mówił nic o nim. Wszystko niby było jak dawniej. Tak się każdemu zdawało... Od kiedy odbyła się nasza rozmowa z Vanessą o nim uświadomiłam sobie, że coś do niego czuję. Nie była to wielka miłość ale najwyżej zauroczenie. Miałam nadzieje, że zniknie lub pogłębi się w zależności od tego co się stanie. Nie dawałam sobie nawet żadnych nadziei.

*oczami Justina*
Milczałem. Nie chciałem się narzucać ponieważ nie wiedziałem co ona czuje do mnie. Mam dziewczynę, którą kocham. Może i mamy gorsze dni ale jest dobrze. Kilku moich przyjaciół mówi mi, że powinienem z nią zerwać. Zapewniają mnie, że jest ze mną tylko dla sławy. Boli mnie to ale czuje gdzieś że mówią prawdę.  Dzisiaj ma odbyć się gala. Znowu fotografowie, wywiady i te sztuczne uśmiechy. Nie lubiłem tego. Jutro mamy dokończyć płytę. Przykro mi z tego powodu gdyż nie będę miał chyba okazji zobaczyć Emily. Miałem nadzieje, że się jeszcze zobaczymy.

*oczami Emily*
Dziś umówiłam się z Caroline na zakupy. Jak na macochę była bardzo miła i opiekuńcza. Przypominała mi mamę. Obeszłyśmy całe centrum handlowe. Zmęczone chodzeniem po sklepach i noszeniem wielkich  toreb poszłyśmy na kawę.
-Nie wiem jak ty Emily ale ja mam ochotę wrócić do domu - powiedziała Caroline śmiejąc sie.
-Dawno nie kupiłam tylu rzeczy. Tata nas zabije
-Nie przesadzaj. A tak w ogóle co z nim. Nadal truje ci że masz chodzić na castingi i tak dalej?
-Jak na razie jest spokój. Widocznie ma dużo pracy.
-No tak... Przecież kończą nagrywać płytę z tym Justinem - odparła Caroline, a ja posmutniałam. Znowu miałam przed oczami to wszystko w studio. Ona to zauważyła.
-Nie martw się, Jak kocha to będzie walczył - uśmiechnęła się - a jak już jesteśmy w temacie Justina, jadę z ojcem jutro do studia. Może pojedziesz z nami i pobędziesz z nim. Byłam 2 dni temu tam i widać, że coś było z nim nie tak.
Podobał mi się ten pomysł. Może na prawdę powinniśmy pogadać. Dopiłyśmy z Caroline kawę i wróciłyśmy do domu.

Rano obudził mnie tata. Widząc która godzina szybko wstałam i ubrałam się. Słysząc krzyki Caroline, że czekają na mnie zbiegłam na dół, wzięłam jabłko i pobiegłam do samochodu. Byłam lekko zestresowana. Nie wiedziałam czy będzie chciał ze mną rozmawiać. Jednak moją największą obawą była Selena. Przy jej obecności nie mogliśmy swobodnie rozmawiać.
Dojechaliśmy pod studio. Wyszliśmy z auta i udaliśmy się na górę. Tam czekał już na nas Justin ze Scooter'em i Alfredo. Chłopak widząc mnie szeroko się uśmiechnął i podbiegł do mnie.
-Miło że przyszłaś -powiedział i pocałował mnie w policzek.
-Tak... Przepraszam, że się nie odzywałam i nie przyjeżdżałam ale miałam ciężki czas. To jak? Ostatni dzień w studiu?
-Niestety. Ale jestem szczęśliwy, że moi fani będą mogli usłyszeć nie długo cały album. Dzisiaj nagrywamy ostatnią piosenkę.
-Mogę wiedzieć jaką - zapytałam.
-I tak byś się dowiedziała - zaśmiał się - Love me like you do- powiedział patrząc mi prosto w oczy. Dziwnie się czułam ale to było wspaniałe. Mój ojciec zawołał Justina by ten zaczął już nagrywać. Chłopak odszedł, a ja usiadłam i przysłuchiwałam się jego śpiewowi. Mój tata cały czas mu przerywał instruując go jak ma śpiewać. Było to trochę śmieszne ale gdy Justin się rozkręcił szło mu bardzo dobrze. Pięknie śpiewał. Byłam jakby w transie i tylko on mnie mógł obudzić. Po około półtorej godziny skończył nagrywać. Wyszedł           z pomieszczenia i usiadł obok mnie. Widać, że był trochę zmęczony.
-Było świetnie - powiedziałam
-Cieszę się. Co powiesz na kawę i ciastko tutaj na dole w bufecie?
-Dobry pomysł - odpowiedziałam i udaliśmy się na dół. Justin zamówił mi "niespodziankę" a ja usiadłam przy stoliku. Dobrze nam się rozmawiało. Czułam, że coś a może ktoś przerwie nam zaraz tę sielankę. Wyszliśmy z bufetu i ujrzeliśmy...

___________________________________
Macie kolejny rozdział. Miałam dzisiaj nie dodawać ale nagle mnie natchnęło ;) Trochę dłuższy i mam nadzieje ze się podoba. Dziękuje, za każdy komentarz. To motywuje mnie do dalszego pisania, a wasze uwagi staram sobie brać do serca <3 powstała nowa strona gdzie możecie pisać czy chcecie być informowani o nowych rozdziałach. Po lewej stronie macie ankiete;) Liczę na szczere komentarze.

wtorek, 21 maja 2013

Rozdział 3

*kilka dni później*
Była sobota. Dzień który kochałam najbardziej. Zero nauki, szkoły i patrzenia na twarze wszystkich debili z liceum.Zeszłam na śniadanie. Caroline jak zwykle o tej porze nie było, a ojciec szykował się do wyjścia.
-Córcia, dzisiaj mam nagrania z Bieberem. Jak chcesz to wpadnij.
-Nie wiem jeszcze, umówiłam się z Vanessą -odparłam i spojrzałam na tatę podejrzliwie. Jeszcze kilka dni temu miał ochotę go zabić a dziś namawiał mnie do spotkania z nim.
-Jak chcesz, ale ja nie marnowałbym takiej szansy.
-Co? O co ci chodzi?- odparłam
-O to, że jak tak dalej pójdzie z Bieberem to może zrobi szum wokół ciebie i ktoś z agencji się odezwie - odpowiedział ojciec. No tak, mój kochany tatuś tylko o jednym. Byłam strasznie wściekła.
-Że co? Ciebie chyba coś boli! Nie mam zamiaru go ani nikogo wykorzystywać -krzyknęłam. Jak on mógł. Myślałam, że zaraz mu coś zrobię. Wzięłam torebkę, kluczyki i wyszłam z domu. Pojechałam do parku gdzie byłam umówiona z Vanessą. Gdy ta tylko mnie zobaczyła, podbiegła i przytuliła mnie mocno. Domyśliła się, ze się kłóciliśmy.
-Znowu? O matko, co za typ.
-On uważa, że powinnam wykorzystać to że się z nim dogaduję. Wiesz wszystko dla sławy
Rozpłakałam się. Ona mnie tylko bardziej przytuliła. Nessa wiedziała o wszystkim. Mogłam jej zaufać.
Siedziałyśmy tak z dwie godziny śmiejąc się, płacząc i gadając.  Jednak cały czas nie dawała mi spokoju jedna myśl,a dokładniej jedna osoba. Siedział w mojej głowie i nie chciał wyjść. Czułam, że powinnam pojechać do niego, pogadać z nim, zobaczyć go.
-Emily, widzę że ci na nim zależy. Jedź tam - powiedziała moja przyjaciółka. Nie wiedziałam co powiedzieć. Te słowa uświadomiły mi prawie wszystko. Pożegnałam się z nią i pojechałam do studia. Byłam pełna obaw. A co jeśli on tylko się zgrywał i już nie będzie taki. Ale wiedziałam, że warto spróbować.
Wjeżdżając pod budynek zauważyłam jak ktoś patrzy się w moją stronę z okna gdzie było studio taty. Zaparkowała i zaczęłam znowu rozmyślać czy to dobry pomysł. Po chwili ktoś zapukał w szybę. Przestraszyłam się. Ujrzałam uśmiechniętego Justina. W tej chwili moje serce zabiło mocniej. Chłopak otworzył mi drzwi i wyszłam z auta.
-Cześć, tęskniłem - powiedział całując mnie lekko w policzek.
-Hah, cześć. Ja też wiesz- uśmiechnęłam się do niego.
-Cóż bardzo się cieszę. Wejdziemy do środka?
-Przyjechałam tylko na chwilkę i zaraz będę lecieć więc nie ma sensu - odpowiedziałam, a Justin momentalnie posmutniał. Było z nim coś nie tak. Ciągle się rozglądał i był zestresowany. Nie wiedziałam o co mu chodzi do momentu gdy w oknie ujrzałam pannę Gomez. Czułam jak coś mnie rozwala od środka.
*oczami Justina*
Denerwowało mnie to, że Selena patrzyła się na nas. Chciałem z nią normalnie pogadać, nie mając świadomości, że moja zazdrosna dziewczyna nas obserwuje. Emily była cudowna. To jak się uśmiechała czy rumieniła przez to co robiłem. Była taka normalna co sprawiało że była niezwykła. Czułem do niej coś więcej ale wiedziałem że mam dziewczynę i to by było nie w porządku . Emily widząc napięcie między nami pożegnała się i odjechała. Żałowałem, że jej nie zatrzymałem. Wróciłem do studia.
_________________________________
Moim zdaniem nie wyszedł mi fajnie. I do tego trochę krótki... Jednak mam nadzieje, że wam się podoba ;)
CZYTAM = KOMENTUJĘ

poniedziałek, 20 maja 2013

Rozdział 2

To było on. Jego piękne, brązowe oczy patrzyły się na mnie. Justin Bieber. Nie mogłam w to uwierzyć. Gdy zobaczył moje zakłopotanie uśmiechnął się. Ciszę przerwał mój ojciec.
-Emily, miło że przyszłaś - powiedział witając się ze mną.
-Cześć. Sorry, nie wiedziałam, że masz tyle pracy. Cóż to może ja pójdę.
-Nie, zostań - krzyknął chłopak - może posłuchasz kilku piosenek i ocenisz.
-Nie wiem - odparłam. Byłam trochę zmieszana. Jeden z moich idoli właśnie zaproponował mi przesłuchanie piosenek z jego nowej płyty przed wszystkimi.
-No proszę - powiedział Justin - potrzebujemy kobiecej rady.
Zaśmiałam się i popatrzyłam na ojca. Ten tylko dał mi do zrozumienia, że jak chcę mogę zostać. Zgodziłam się, a chłopak uśmiechnął się i pokazał wolne miejsce obok siebie. Lekko zestresowana usiadłam, a on tylko uśmiechnął się jeszcze bardziej do mnie. Max zaczął coś robić przy komputerze i usłyszałam pierwsze dźwięki "Take You". Już na początku piosenka mi się spodobała z czego chłopak był bardzo szczęśliwy. W trakcie kawałka Justin zaczął coś podśpiewywać z czego ja zaczęłam się śmiać. Chłopak lekko się zawstydził. Jednak po chwili znowu zaczął nucić : "Baby, señorita, ma chérie, please be my little lady..." patrząc na mnie. Ja oczywiście nie dość że się zakłopotałam to zarumieniłam. On widząc to zaśmiał się i puścił mi oczko.
Całej tej sytuacji przyglądał się Scooter i mój ojciec. Menadżer Jusa był najwyraźniej rozbawiony tym
wszystkim, a mój tata wyglądał jakby chciał zabić chłopaka.
-I co sądzisz o tej piosence - zapytał Justin.
-Jest świetna. Dobra robota - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do niego. Po chwili spojrzałam na zegarek. Była 19, a ja nie miałam żadnych lekcji odrobionych.
-O matko! muszę lecieć- krzyknęłam.
-Już, tak szybko - chłopak posmutniał.
-Tak, muszę jeszcze odrobić lekcje i pouczyć się. A więc... ja się zmywam. Pa - powiedziałam, przytuliłam tatę na pożegnanie i wyszłam. Po chwili zauważyłam Justin'a biegnącego za mną.
-Czekaj - krzyknął- nie pożegnałaś się.
-Hah, no tak... Przepraszam - uśmiechnęłam się, chłopak to odwzajemnił.
-To mam nadzieje, że cię jeszcze zobaczę.
-Też mam taką nadzieję- odparłam- ale muszę już iść.
-To do zobaczenia - powiedział Justin i pocałował mnie w policzek. Byłam zaskoczona i oczywiście znowu cała czerwona. On widząc to zaśmiał się pod nosem i pocałował mnie w drugi policzek.
-Ty chyba chcesz żebym tu ci zemdlała- zaczęłam się śmiać
- Pa
-Pa- odpowiedział i poszłam do samochodu.
W domu odrobiłam szybko lekcje, zjadłam coś i weszłam na twitter'a. To co zobaczyłam wywołało wielki uśmiech na mojej twarzy. Justin Bieber mnie follownął. W tym momencie przypomniałam sobie o tym wszystkim co działo się w studio. On był taki cudowny. Ten śliczny uśmiech i te jego całusy w policzek. To było magiczne. Moje marzenia przerwał fakt, że Justin ma dziewczynę, Selene Gomez. Wtedy zadałam sobie pytanie : Czemu on to wszystko robił w studio
__________________

Moim zdaniem ten rozdział jest lepszy od poprzedniego. Trochę go chyba przesłodziłam :D Mam nadzieję, że się podoba...

niedziela, 19 maja 2013

Rozdział 1

Dziś wstałam bardzo wcześnie. Zestresowana trudnym testem z chemii nie mogłam spać. Wyszykowałam się , powtórzyłam kilka rzeczy na sprawdzian i zdzwoniłam się z moją przyjaciółką Vanessą. Jedyna w miarę normalna osoba w szkolę to właśnie ona. Przyjaźniłyśmy się odkąd pamiętam. Rozumie mnie jak nikt inny. Jednak przede wszystkim, największa panikara jaką znam. Tym bardziej jeśli chodzi o testy. Dziś nie było inaczej. Przyszła cała zestresowana.
-Cześć słońce. Nie mów, że znowu nie spałaś? -zapytałam i spiorunowałam ją wzrokiem. Ona tylko się zmieszała.
-No wiesz...- zaczęła się jąkać.
-Osz ty! Znowu? Dobra chodźmy już bo się spóźnimy.
-Dobra, tylko się napiję- odparła i wyciągnęła wielki, srebrny termos z kawą. Nie mogąc się powstrzymać wybuchnęłam śmiechem.
W szkole było strasznie: test, kartkówki i jak zwykle ogromna ilość hejtów. Ludzie robili to tylko dlatego, że miałam lepszego i bogatszego ojca od innych. Denerwowało mnie to. Ludzie nie znając mnie w ogóle oceniali mnie.
Wraz z Vanessą udałyśmy się po lekcjach na pizze. Nessa pomimo wielkiej głupawki starała się zachować powagę. Niestety  w jej wykonaniu wyglądało to mniej więcej tak : skakanie po ławkach i murkach oraz krzyczenie na całe Los Angeles. Na szczęście po pizzy jej się polepszyło i mogłyśmy w miarę normalnie pogadać.
-A twój ojciec nadal swoje?- zapytała z pizzą w buzi.
-Tsaa... Mam tego dosyć, cały czas słyszę, że powinnam chodzić na castingi i tak dalej.
-Cóż, jedyne co mogę w tej sytuacji powiedzieć to: obija mu. Mam nadzieję że gorzej już nie będzie, bo widzę jak to na ciebie działa- odpowiedziała i uśmiechnęła się do mnie troskliwie. Dokończyłyśmy jeść i postanowiłam udać się do ojca. Jego studio znajdowało się kilka minut za Los Angeles. Gratka dla gwiazd gdyż mogły w spokoju nagrywać. Jednak za nim przebrnęłam przez cholernie długie korki minęło trochę czasu.
Zaparkowałam przed studiem. Widać było, że ktoś na górze nagrywa, gdyż było więcej samochodów niż zwykle. Weszłam do środka gdzie wszyscy jak zwykle mnie powitali pytając jak tam u mnie lub czy nie chcę się napić kawy. Jako córeczka szefa podlizywali mi się z czego miałam zawsze niezłą polewkę. Wjechałam na górę. Słyszałam mojego tatę i jego kolegę Max'a. Dało się usłyszeć jeszcze kilka innych głosów ale nie rozpoznałam ich. Weszłam do środka. Ujrzałam...

_____________________________________
I oto jest!! Pierwszy rozdział ;D Według mnie wyszło strasznie ale opinię pozostawiam wam... Liczę na szczere komentarze ;)

sobota, 18 maja 2013

Prolog

Szczęściara - tak każdy mnie opisuję. Nie zgadzam się z tym. Ludzie oceniają mnie po sławie mojego ojca i matki, która nie żyje. Jednak nie wiedzą jak jest naprawdę.

    Po śmierci mamy, tata zaplanował mi życie: sławna, bogata aktorka. Nie chciałam tego. Marzyłam o czymś innym, konkretnie o projektowaniu ubrań. Chciałam pójść w ślady matki : skończyć studia, być stażystką u znanych i mniej znanych projektantów, a potem może rozpocząć karierę. Ojciec nie chciał o tym słyszeć. Uważał że jego plan jest lepszy i na 100% wypali. Wybrał mi specjalną szkołę, na którą się zgodziłam i już nawet studia aktorskie. Skontaktował się też z kilkoma ludźmi, którzy będą go informować o najnowszych castingach itp. Zaplanował wszystko, a miałam przecież dopiero 18 lat.
    Moja przyszła macocha - Caroline - popierała to co chcę robić. Jako modelka widziała, że moje projekty są bardzo dobre. Zapewniała mnie, że gdy poćwiczę jeszcze trochę pokarze je ludziom w branży.
    Tata zaś nadal robił swoje i często zabierał mnie do swojego studia. Tam poznawał mnie z różnymi gwiazdami takimi jak: Rihanna, Katy Perry czy Justin Timberlake. Jako znany producent muzyczny mógł dużo dla mnie zrobić. Ja nie chciałam wiele... Ale dziękuję mu za jedno. Za jeden dzień, który zmienił chyba wszystko.

___________________________________________
Taki krótki, wiem. Ale się starałam ;) Dedykuję go mojej ukochanej @lovemybarca która namówiła mnie żebym zaczęła pisać to opowiadanko <3 Mam nadzieję, że się podoba.