sobota, 1 czerwca 2013

Rozdział 9

Obudziłam się. Leżałam mocno wtulona do Justina. Uśmiechnęłam się i spojrzałam na chłopaka. Spał jeszcze więc postanowiłam go nie budzić i pójść do łazienki się ogarnąć. Znowu niestety zanim znalazłam jakąkolwiek minęło troszkę czasu. Odświeżyłam się, ubrałam w wczorajszą sukienkę i lekko pomalowałam. Wyszłam z łazienki i poszłam na balkon się przewietrzyć. Oparłam się o barierkę i wdychałam świeże powietrze. Nagle poczułam czyjeś ręce na moich biodrach.
-Nieładnie tak uciekać - powiedział ktoś i bardziej się do mnie przybliżył. Wiedziałam że to Justin.
-Cóż... Spałeś tak słodko a ja nie miałam serca cię budzić - odpowiedziałam i chłopak zaczął całować mnie po szyi. Robił to bardzo delikatnie jakbym miała zaraz się rozpaść na tysiące małych kawałeczków, a jednocześnie bardzo namiętnie. Powoli odwracał mnie przodem do siebie kierując pocałunki w stronę moich ust. Niedługo trwało aż złączyły się one w jedność. Justin trzymał swoją jedną rękę na moim biodrze, a drugą miał wplecioną w moje włosy. Trwaliśmy tak dobre kilka chwil.
-Może shawty ma ochotę na śniadanie?- mruknął. Zaśmiałam się i kiwnęłam potwierdzająco głową. Chłopak wziął mnie za rękę i zaprowadził do kuchni. Wspólnie zrobiliśmy śniadanie... robiąc przy tym walkę na jedzenie i całując się. Gdyby ktoś to zobaczył powiedziałby, że jesteśmy nienormalni.
Wiedząc, że następnego dnia szkoła musiałam wrócić do domu. Jak poprzednim razem nie podobało się to Justinowi.
-Naprawdę musisz wrócić do domu? - zapytał po raz setny raz chłopak i przybliżył się do mnie.
-Tak. Zrozum to... Jutro szkoła, muszę się przebrać, pouczyć.
-No dobrze - sapnął chłopak i złożył pocałunek na moich ustach - będę bardzo tęsknić.
-Ja też. Ale muszę wracać...
-Okey, chodźmy - odparł smutno i poszliśmy do samochodu. Jechaliśmy całą drogę w ciszy. Był smutny. Nawet bardzo. To co się działo między nami było niesamowite. Wręcz magiczne. Jednak był ktoś między nami. A mówiąc ktoś miałam na myśli Selene. Cały czas plątała się obok Justina. Ale przecież jako jego dziewczyna ma do tego prawo. I tu był problem. Ona jest jego dziewczyną. Tu się zaczynały komplikacje. Dziwnie się z tym czułam ale kochałam go i on kochał mnie. Wiedziałam to.
Dojechaliśmy na miejsce.
-To musimy się pożegnać.
-Mam naprawdę złe przeczucia. Może wrócisz do mnie- odparł chłopak. Pogłaskał mnie po policzku i spojrzał na mnie błagalnie.
-Idę - odpowiedziałam i pocałowaliśmy się na pożegnanie. Otwarłam drzwi i wysiadłam.
-Pamiętaj, jakby coś pisz albo dzwoń... Przyjadę - krzyknął. Uśmiechnęłam się i zamknęłam drzwi. Udałam sie do domu. Gdy ledwo weszłam zaczęło się piekło.
- Gdzie się podziewałaś- krzyknął ojciec.
- Byłam bezpieczna.
- To to ja wiem. Ciekawi mnie z kim!
- Z Justinem - odparłam. Mój ojciec zacisnął pięści.
- Z tym młodziutkim, rozpieszczonym debilem?! - wrzasnął. Teraz to i ja byłam wściekła.
- Przestań go tak nazywać!
- A co to miało być wczoraj na obiedzie? No co to do cholery było?!
- Prawda. To było to co od zawsze ci chciałam wykrzyczeć prosto w twarz - krzyknęłam. Ojciec nie był tym zadowolony. Podszedł do mnie i zaczął mnie szarpać.
- Tak się odwdzięczasz za to wszystko co dla ciebie zrobiłem - popchnął mnie na schody, upadłam. Bolały mnie całe plecy i nogi.
- Nic szczególnego dla mnie nie zrobiłeś - odparłam przez łzy. Wiedziałam, że sobie tym nie pomogę ale było za późno. Złapał mnie za ręce i przywalił mi  z całej siły w twarz. Upadłam na ziemie i zwijałam się z bólu. Czułam, że zaraz mój policzek eksploduje. Szybko wyjęłam komórkę i napisałam do Justina: "Pomocy". Zauważył to i wyrwał mi telefon.
-Wiedziałem, że do niego napiszesz - odparł przez śmiech- ty mała niewdzięczna dziwko- krzyknął. Podniósł mnie i popchnął na szafkę. Zemdlałam.
*oczami Justina*
Jak tylko odebrałem sms'a wsiadłem w samochód. Zadzwoniłem jeszcze szybko do Twist'a po pomoc. Wiedziałem, że nie trzeba było jej odwozić. Próbowałem się do niej dodzwonić ale na nic. Miała wyłączoną komórkę. Bałem się o nią. Przewidywałem najgorsze. Wjechałem szybko na podjazd, a Lil za mną. Wysiedliśmy i zaczęliśmy dobijać się do środka. Nikt nie otwierał. 
-Kurwa stary. Trzeba coś zrobić - powiedziałem.
-Chodź wybijemy okno - odparł mój przyjaciel. Wziął kamień i rzucił w okno. Szyba rozsypała się na malutkie kawałeczki i weszliśmy do środka. Wbiegliśmy do salonu i ujrzeliśmy krwawiącą Emily na podłodze i jej ojca klęczącego obok. Wtedy coś mnie zabolało. Miałem ochotę zabić jej ojca. Lil bardziej zorientowany zadzwonił po karetkę. 
-Ty jebany debilu. Jak mogłeś tak własnej córce - podbiegłem do niego i złapałem go za bluzkę.
-Sama się prosiła! To przez ciebie!
-Kurwa, zaraz ci przypierdole - już miałem mu przywalić jednak Twist odciągnął mnie od niego. Spojrzałem na Emily i upadłem na kolana. Krwawiła. Była cała w siniakach. Po chwili przyjechała karetka i zabrała ją do szpitala. Wraz z Twistem pojechaliśmy za nimi. Miałem nadzieje że przeżyje. 

_____________________________________________________
Trochę dramatyczny ale jest. Miałam dość tej słodkości więc postanowiłam namieszać. Dziękuję za wszystkie komentarze xx Podoba wam się?

4 komentarze:

  1. świetny rozdział *.* sama nie lubię jak jest dużo słodkości *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba sie? Jest zajebisty x
    Wlasnie troche dramatu jest zawsze potrzebne.
    Jak on mogl tak wlasnej corce? Dobrze ze ma Justin'a. Szkoda tylko ze jest po miedzy nimi Selena..
    Czekam na nastepny, weny :)
    @olkka29
    Ps. Najlepszego z okazji Dnia Dziecka x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję <3 i cieszę się, że się podoba :D

      Usuń
  3. Łoo, świetnie ;) czekam.

    OdpowiedzUsuń