W związku z wakacjami pojawiają się pewne problemy. Nie będę miała internetu aż do połowy lipca, jak nie dłużej. Jestem zdenerwowana przez to ale i tak wynegocjowałam abym miała go szybciej. Jak tylko będzie dostęp do internetu zacznę wstawiać rozdziały ;)
Skoro są to ogłoszenia to chciałabym podziękować za wszystkie komentarze. Wasze kilka słów od siebie motywują mnie do dalszego pisania i sprawiają uśmiech na mojej twarzy. Staram się was zaskakiwać w rozdziałach, trzymać w napięciu co nie zawsze mi się to udaję.
Macie pytania na temat opowiadania?? >>> http://ask.fm/Dreamer5512
No dobrze to tak na koniec życzę Wam cudownych wakacji i mam nadzieję że nie zapomnicie o opowiadaniu ;) Kocham Was xx
piątek, 28 czerwca 2013
środa, 26 czerwca 2013
Rozdział 15
Po kilku minutach drogi ujrzeliśmy w końcu wielki, biały dom. Ucieszyłam się na jego widok. Jedyne miejsce w którym jak na razie czułam się bezpieczna. Spojrzałam na Justin'a, który był uśmiechnięty widząc moją radość. Wjechaliśmy na podjazd i wysiedliśmy. Chłopak wziął moją torbę, którą ja mogłabym równie nieść. Weszliśmy do środka. Znowu przeraziłam się ilością korytarzy i pokoi. Szliśmy dwoma albo nawet trzema. W ten oto sposób dotarliśmy do jego pokoju który dobrze pamiętam. Jasne ściany i wielkie okna z widokiem na basen. Justin odłożył moją torbę na podłogę i objął mnie od tyłu kiedy stałam przy oknie.
- Masz jakieś pomysły na ten wspaniały wieczór shawty czy ja mam obmyślić jakiś niecny plan? - szepnął mi do ucha i pocałował w szyję. Uśmiechnęłam się.
- Niecny plan? Tylko się za bardzo nie rozpędź kochany - odpowiedziałam i zaśmiałam się.
- Daj przynajmniej pomarzyć słonko - odparł - A teraz chodź na dół.
Złapał mnie za rękę i wyszliśmy z pokoju. Udaliśmy się do salonu gdzie była wielka plazma i kanapa. Na stoliku leżał popcorn i cola, a obok 3 płyty z filmami. Coś mi nie pasowało i obawiałam się najgorszego.
- No kochanie, skoro dajesz mi wolną rękę to oglądamy dzisiaj horrory - powiedział i wtedy potwierdziły się moje wszystkie obawy. Nienawidziłam horrorów. Nie mogłam po nich spać a co jeszcze normalnie funkcjonować. Uśmieszek na jego twarzy zdradzał że będą to najstraszniejsze filmy jakie są. Popatrzyłam na płyty czytając tytuły i krótkie opisy. Moja twarz nagle pobladła i czułam że chyba zaraz wrócę do jego sypialni.
- Musimy t-to oglądać? - odparłam a chłopak przybliżył się do mnie.
- Jak będziesz się bała po prostu się przytulisz - uśmiechnął się. No oczywiście! Horror -idealny pretekst do tego abym siedziała blisko niego wtulona. Cholera, sprytny. Uśmiechnęłam się przez złość i wskazałam na płytę z filmem który wydawał mi się najmniej straszny. Chłopak wziął i włączył ją. Usiedliśmy na kanapie, a pomiędzy nami była miska z popcornem. Obiecałam sobie, że będę jak najdłużej zwlekać z przytuleniem się do niego. Chciałam mu dać nauczkę, za taki debilnie tani sposób. Niestety po 10 minutach filmu miałam ochotę uciec z krzykiem z pokoju. W strasznych scenach udawałam że biorę popcorn albo piję colę. On coraz bardziej zdenerwowany tym że po tak mocnym początku nic nie reaguję siedział i patrzył raz na mnie raz na ekran.
Moje nerwy puściły kiedy po 30 minutach zaczęło się mocne paranormal activity. Nagle w pewnym momencie krzyknęłam i schowałam głowę w kolana. Justin widząc w końcu jakąś reakcję uśmiechnął się i przybliżył do mnie.
- Boisz się? - spytał i pogłaskał mnie po włosach. Nigdy w życiu nie oglądałam tak strasznego filmu. Cała się trzęsłam i łzy pojawiły się w moich oczach. On widząc to lekko spoważniał i przytulił mnie. W końcu czułam się bezpiecznie, jednak nadal bałam się że Justinem może zawładnąć jakiś demon i mnie zabije.
- Wygrałeś - szepnęłam i poczułam jak się szczerzy.
- Też cię kocham słonko - powiedział przez śmiech za co walnęłam go w brzuch. Nie chciałam już dalej tego oglądać. Zebrałam się na odwagę i podbiegłam do włącznika światła. Gdy nastała jasność wzięłam pilota i wyłączyłam film.
- Skoro już pan wygrał możemy już przestać oglądać ten cholerny horror i porobić coś normalnego? - zapytałam stojąc obok rozbawionego chłopaka.
- No dobrze... Tylko się tak nie bulwersuj kochanie - odpowiedział przez śmiech po czym dostał po raz kolejny w brzuch. Gdy uspokoił się poszliśmy na taras. Było wspaniale. Miliony gwiazd świeciło na niebie. Justin objął mnie od tyłu i zaczął całować po szyi. Zaczął powoli zdejmować jedno moje ramiączko i iść z pocałunkami w jego stronę. Uśmiechnęłam się jednak nie zapomniałam tego co się niedawno wydarzyło i szybko odwróciłam się do niego poprawiając ramiączko.
- Chyba się pan za bardzo pospieszył - odparłam i wystawiłam mu język.
- Wiesz... - zaczął się jąkać na co ja się zaśmiałam - Kocham cię i lubię ci to okazywać.
- Świetnie z tego wybrnąłeś - uśmiechnęłam się - ale za ten dzisiejszy numer nie będzie tak łatwo.
- Założymy się - uniósł jedną brew i zaczął mnie całować. Robił to tak delikatnie i namiętnie, że gdy próbowałam się powstrzymać nie mogłam. Po chwili wziął mnie na ręce i pobiegł w stronę basenu. Szybko domyśliłam się o co chodzi i próbowałam uciec ale na nic. Nagle wskoczyliśmy do wody. Wynurzyliśmy się.
-Wariat!
- Ale i tak mnie kochasz - podpłynął i pocałował mnie. Po chwili wyszliśmy z basenu i udaliśmy się do domu. Wzięłam pidżamę i poszłam się przebrać i ogarnąć. On zrobił to samo. O dziwo z łazienki wyszłam pierwsza i położyłam się w łóżku. Justin długo nie wychodził, a ja byłam zmęczona. Zamknęłam oczy...
*oczami Justina*
Wyszedłem z łazienki. Scooter musiał zadzwonić akurat teraz i przypomnieć mi o wyjeździe. Wszedłem do pokoju. Już słodko spała. Stałem chwile w progu przyglądając się jej. Była taka piękna, uroczo się złościła. Z każdym dniem coraz bardziej uświadamiałem sobie jak bardzo ją kocham. Jej śmiech, oczy, uśmiech były dla mnie wszystkim. Podszedłem do łóżka. Położyłem się, ucałowałem lekko Emily i zasnąłem.
___________________________________________________________
Kochani, przepraszam że tak długo nie wstawiałam rozdziału. Miałam chwilowy brak weny ;/ Mam nadzieje, że podoba wam się i pozostawicie po sobie jakiś ślad ;>
piątek, 14 czerwca 2013
Rozdział 14
Wstałam bardzo wcześnie. Nie wiem czemu nie mogłam spać. Za każdym razem śnił mi się koszmar za koszmarem. Nie rozumiałam o co w nich chodzi. Znowu ta przepaść i woda ale nikt mnie nie gonił. Te sny nie dawały mi spokoju.
Zeszłam na dół zrobić sobie coś do jedzenia. Mój brzuch bardzo się o nie upominał, a ja nie miałam siły słuchać jego burczenia. Po cichu zeszłam po schodach i zobaczyłam stojącą Nesse. Zdziwiło mnie, że nie spała. Była największym śpiochem jakiego znałam.
- Ej, Vanessa. Co się stało? - powiedziałam i podeszłam do niej.
- Usłyszałam twoje krzyki w nocy. Przestraszyłam się i zajrzałam do ciebie. Spałaś. Zeszłam na dół z misiem i ujrzałam jakby ktoś chodził po domu. Od tamtej pory nie śpie.
- To ja krzyczałam?- zdziwiłam się - i czekaj, co? Z misiem? Ness, przypadkiem nie jesteś za duża?
- Kurwa, czułam się jak w Paranormal Activity. Gdyby nie on zaczęłabym wrzeszczeć na cały dom, a tak to tylko nie mogłam spać.
- No dobrze, jak wolisz - uśmiechnęłam się i poszłyśmy sobie zrobić śniadanie. Jako iż była 05:47 nie musiałyśmy się spieszyć. Ja byłam umówiona z Michael'em na 10:00 w kawiarni więc miałam dużo czasu, a Nessa miała na 8:00 do szkoły.
Gdy w końcu zostałam sama w domu zaczęłam się szykować. Wzięłam szybki prysznic, umalowałam i ubrałam się. Zabrałam kilka projektów jak prosił mnie Michael i udałam się na spotkanie.
Chłopak czekał tam już na mnie. Uśmiechnął się i przywitał ze mną. Kupiliśmy kawę na wynos i pojechaliśmy jego samochodem do biura. Podczas podróży miło nam się rozmawiało. Jego szeroki uśmiech i ciemne, nieułożone włosy dodawały mu uroku. Nawet nie spostrzegliśmy jak szybko dotarliśmy na miejsce. Wysiedliśmy z samochodu i weszliśmy do wnętrza wysokiego, szklanego budynku. Czułam sie dziwnie mijając tych wszystkich, elegancko ubranych ludzi. Większość z nich przyglądała się moim lekko potarganym dżinsom. Skrępowana popatrzyłam na Michaela, który tylko się zaśmiał.
-Wiem, im się to nie podoba. Ale idziemy do osoby która zachwyci sie tobą i twoim stylem - uśmiechnął się i pociągnął mnie za rękę do do powoli zamykającej się windy. Pojechaliśmy na 13 piętro budynku. Kiedy drzwi się otworzyły ujrzeliśmy przed sobą długi, również szklany korytarz. Poszliśmy do jednego z pomieszczeń na końcu. W środku powitał nas niewysoki, szczupły facet. Był to jeden z projektantów marki H&M. Zestresowana całą tą sytuacją nie wiedziałam co mówić. Na szczęście Michael widząc moje zakłopotanie mówił za mnie. Gdy atmosfera się rozluźniła pokazałam kilka moich wziętych projektów. Mężczyzna po ich obejrzeniu był bardzo pozytywnie zaskoczony. Rozmawialiśmy kilka minut o mojej mamie. On również ją znał. Opowiadał jak kiedyś poznali się na studiach, była wtedy bardzo do mnie podobna. Zaproponował mi krótki staż, jeżeli można tak powiedzieć. Zgodziłam się gdyż miałam raz w tygodniu przychodzić na kilka godzin i "uczyć" sie od innych.
Po skończonym spotkaniu wraz z Michael'em udaliśmy sie do bufetu. Zamówiliśmy po kawałku sernika i małej kawie.
- Mówiłem, że wszystko będzie dobrze.
- Tsa, ale i tak dziwnie się tu czuję. Jeszcze się nie odnajduje w tym miejscu.
- Moje początki nie były lepsze, uwierz - powiedział i zaśmialiśmy się - cały czas się jąkałem, gubiłem wszystkie notatki, wpadałem na ludzi.
- Cóż, mam nadzieję ze pójdzie mi lepiej.
- Ja też.
Zjedliśmy i postanowiłam wrócić do domu. Michael zaproponował, że mnie odwiezie. Podczas jazdy dostałam sms'a.
Zeszłam na dół zrobić sobie coś do jedzenia. Mój brzuch bardzo się o nie upominał, a ja nie miałam siły słuchać jego burczenia. Po cichu zeszłam po schodach i zobaczyłam stojącą Nesse. Zdziwiło mnie, że nie spała. Była największym śpiochem jakiego znałam.
- Ej, Vanessa. Co się stało? - powiedziałam i podeszłam do niej.
- Usłyszałam twoje krzyki w nocy. Przestraszyłam się i zajrzałam do ciebie. Spałaś. Zeszłam na dół z misiem i ujrzałam jakby ktoś chodził po domu. Od tamtej pory nie śpie.
- To ja krzyczałam?- zdziwiłam się - i czekaj, co? Z misiem? Ness, przypadkiem nie jesteś za duża?
- Kurwa, czułam się jak w Paranormal Activity. Gdyby nie on zaczęłabym wrzeszczeć na cały dom, a tak to tylko nie mogłam spać.
- No dobrze, jak wolisz - uśmiechnęłam się i poszłyśmy sobie zrobić śniadanie. Jako iż była 05:47 nie musiałyśmy się spieszyć. Ja byłam umówiona z Michael'em na 10:00 w kawiarni więc miałam dużo czasu, a Nessa miała na 8:00 do szkoły.
Gdy w końcu zostałam sama w domu zaczęłam się szykować. Wzięłam szybki prysznic, umalowałam i ubrałam się. Zabrałam kilka projektów jak prosił mnie Michael i udałam się na spotkanie.
Chłopak czekał tam już na mnie. Uśmiechnął się i przywitał ze mną. Kupiliśmy kawę na wynos i pojechaliśmy jego samochodem do biura. Podczas podróży miło nam się rozmawiało. Jego szeroki uśmiech i ciemne, nieułożone włosy dodawały mu uroku. Nawet nie spostrzegliśmy jak szybko dotarliśmy na miejsce. Wysiedliśmy z samochodu i weszliśmy do wnętrza wysokiego, szklanego budynku. Czułam sie dziwnie mijając tych wszystkich, elegancko ubranych ludzi. Większość z nich przyglądała się moim lekko potarganym dżinsom. Skrępowana popatrzyłam na Michaela, który tylko się zaśmiał.
-Wiem, im się to nie podoba. Ale idziemy do osoby która zachwyci sie tobą i twoim stylem - uśmiechnął się i pociągnął mnie za rękę do do powoli zamykającej się windy. Pojechaliśmy na 13 piętro budynku. Kiedy drzwi się otworzyły ujrzeliśmy przed sobą długi, również szklany korytarz. Poszliśmy do jednego z pomieszczeń na końcu. W środku powitał nas niewysoki, szczupły facet. Był to jeden z projektantów marki H&M. Zestresowana całą tą sytuacją nie wiedziałam co mówić. Na szczęście Michael widząc moje zakłopotanie mówił za mnie. Gdy atmosfera się rozluźniła pokazałam kilka moich wziętych projektów. Mężczyzna po ich obejrzeniu był bardzo pozytywnie zaskoczony. Rozmawialiśmy kilka minut o mojej mamie. On również ją znał. Opowiadał jak kiedyś poznali się na studiach, była wtedy bardzo do mnie podobna. Zaproponował mi krótki staż, jeżeli można tak powiedzieć. Zgodziłam się gdyż miałam raz w tygodniu przychodzić na kilka godzin i "uczyć" sie od innych.
Po skończonym spotkaniu wraz z Michael'em udaliśmy sie do bufetu. Zamówiliśmy po kawałku sernika i małej kawie.
- Mówiłem, że wszystko będzie dobrze.
- Tsa, ale i tak dziwnie się tu czuję. Jeszcze się nie odnajduje w tym miejscu.
- Moje początki nie były lepsze, uwierz - powiedział i zaśmialiśmy się - cały czas się jąkałem, gubiłem wszystkie notatki, wpadałem na ludzi.
- Cóż, mam nadzieję ze pójdzie mi lepiej.
- Ja też.
Zjedliśmy i postanowiłam wrócić do domu. Michael zaproponował, że mnie odwiezie. Podczas jazdy dostałam sms'a.
"Masz ochotę się dzisiaj spotkać Shawty? Stęskniłem się xx"
Uśmiechnęłam się do siebie i odpisałam.
"Owszem. Ja też się stęskniłam"
Wyszczerzona schowałam telefon do kieszeni. Michael spojrzał na mnie.
- Co ty taka uśmiechnięta, Emily?
- Sms od chłopaka.
- Hmm, wielki szczęściarz z niego - odparł i posmutniał. Próbowałam odczytać z jego twarzy o co chodzi ale był skupiony na drodze. Resztę drogi jechaliśmy w ciszy. Gdybym tylko wiedziała co mu jest, co złego powiedziałam. Dojechaliśmy pod dom. Pożegnałam się z chłopakiem i weszłam do środka. Zmęczona postanowiłam położyć się i zdrzemnąć.
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Pewnie ta osoba musiała stać już tam dłuższy czas. Wstałam szybko z kanapy i pobiegłam otworzyć.
- Witaj shawty - powiedział Justin i złożył pocałunek na moich ustach. Uśmiechnęłam się i przytuliłam do chłopaka.
- Tęskniłam.
-Ja też kochanie. Jednak jestem już przy tobie i zbieram cię dziś do siebie - odparł. Wziął mnie na ręce i zaniósł do salonu.
- To mam się iść spakować?
- Tak, ale nie bierz dużo rzeczy. To tylko 2 dni. Potem wyjeżdżam.
Lekko posmutniałam. Widząc to chłopak przytulił mnie.
- Będzie dobrze, mamy przed sobą dwa wspaniałe dni - wyszeptał mi do ucha - a teraz zmykaj się pakować.
Pobiegłam na górę. Wyjęłam małą torbę i spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy. Cieszyłam się, że będę mogła spędzić całe dwa dni z Justin'em. W końcu będę czuła się w pełni bezpieczna.
Gotowa zeszłam na dół. Chłopak czekał na mnie zażerając krakersy. Zaśmiałam się i wzięłam jednego. Poszliśmy do samochodu i pojechaliśmy do jego domu. Zapowiadało się ciekawie...
__________________________________________________
Przepraszam, że tak długo czekaliście. Koniec roku = poprawy ;D Dziękuję za komentarze.
Po pewnych przemyśleniach doszłam do wniosku, że opowiadanie troche nie ma sensu i jest beznadziejne. Nic nie idzie tak jak zaplanowałam i mało osób je czyta. Jednak opinie pozostawiam wam...
sobota, 8 czerwca 2013
Rozdział 13
Postanowiliśmy jednak zostać w domu. Nessa to duża dziewczynka więc miałam nadzieje że sobie poradzi. Bałam się o nią ale wiedziałam, że nie jest tam sama. Po chwili dostałam od niej sms'a.
"Przed chwilą przeprowadziłam rozmowę z panną Gomez. Nie zgadniesz, co się dowiedziałam... Powiedziała mi, że ma zamiar grać ostro tak abyś na zawsze ją popamiętała. Widocznie musiała uważać, że jestem pijana ;D "
O co Selenie chodziło? Będzie grać ostro? Nie wiem w jaki sposób... Życie już mi i tak dowaliło więc nie musiała tego robić.
- Nie martw się. Będzie dobrze - odparł Justin i przytulił mnie.
- Boję sie o nią... O siebie... O nas - zaczęłam płakać. Chłopak pocałował mnie w czoło. Siedzieliśmy wtuleni w siebie na kanapie. Czułam się przy nim bezpieczna, wiedziałam że nie da mnie skrzywdzić. Byłam strasznie zmęczona. Usnęłam.
*oczami Justina*
Leżała wtulona we mnie. Tak słodko wyglądała śpiąc. Postanowiłem zanieść ją do sypialni. Wziąłem ją na ręce i położyłem na łóżku w jej pokoju. Ucałowałem ją lekko w usta i wróciłem do salonu. Usłyszałem otwieranie drzwi i ujrzałem zakrwawioną Vanesse.
- Co ci się stało? - podbiegłem i zapytałem. Miała lekko poszarpane ubrania, obdarte ręce i leciała jej krew z nosa.
- Ta twoja powalona Selenka kłóciła się ze mną i skończyło się na tym, że zawołała swojego jakiegoś tam kumpla i mi dowalił. Więc w ten oto sposób wyglądam jak z horroru.
- Chodź do łazienki. Trzeba to przemyć - powiedziałem i udaliśmy się do pomieszczenia. Nie widać było, że piła - bo nie piła. Ostrożnie i powoli zmywaliśmy krew i robiliśmy opatrunki. Było mi jej strasznie szkoda. Nie spodziewałem się tego po Selenie. Widać, nie znałem jej dobrze.
Bałem się je zostawić same ale musiałem wrócić do domu. Poinformowałem, że jakby się się coś działo to mają dzwonić lub pisać i wróciłem do siebie.
*oczami Emily*
Obudziłam się zdezorientowana. Po kilku minutach uświadomiłam sobie, że musiałam usnąć i Justin mnie przeniósł do mnie. Poszłam do kuchni. Zamurowało mnie gdy zobaczyła Nesse.
- Dziewczyno, co ci się stało?!
- Ehh, długo opowiadać... W skrócie: to Selenka - odpowiedziała i ugryzła kanapkę.
- Dobrze, że nic więcej się nie stało - odparłam i podeszłam do niej - Ej... Daj kanapkę
Wzięłam z talerza dwa kawałki i uśmiechnęłam się do Vanessy.
- One były moje! Oddawaj - krzyczała śmiejąc się - No dobrze, byliście wczoraj grzeczni więc oddam ci je.
Wybuchnęłam śmiechem. Skąd ona to wiedziała. A może my jednak byliśmy niegrzeczni. Usiadłam na krzesełku i zaczęłam pożerać kanapki. byłam strasznie głodna.
Gdy umyłam się i w spokoju mogłam wylegiwać się na kanapie, przypomniałam sobie o numerze do Michael'a. Pobiegłam po moją torebkę i zaczęłam szukać małej karteczki. Oczywiście zanim ją znalazłam minęło troszeczkę czasu. Mój jakże cudowny bałagan w torebce nie pozwalał mi jej odszukać. Gdy odnalazłam ją postanowiłam napisać do Michael'a w sprawie tego wyjścia do biura. Niedługo musiałam czekać na odpowiedź.
" Hej, miło że napisałaś. Jeżeli już jesteśmy w temacie tego wypadu do biura to może jutro?"
Pojawił się problem. Jutro szkoła... Nie chciałam opuszczać lekcji jednak bardzo mi na tym zależało. Przypomniałam sobie że i tak mam jutro wizytę kontrolną u lekarza więc nie pójdę do szkoły. Odpisałam że mogę i włączyłam telewizor. Skakałam z kanału na kanał i trafiłam na wywiad z Justinem. Uśmiechnęłam się i zaczęłam oglądać. Rozmawiali ogólnie o płycie gdy nagle przeszli do innego tematu.
R: A związek z Seleną? Jak wam się układa?
J: Nie jesteśmy już razem.
R: Naprawdę? A masz już kolejną wybrankę serca?
J: Mam - uśmiechnął się - i bardzo ją kocham.
R: Pozdrawiamy tę szczęściarę
Uśmiechnęłam się szeroko i łzy szczęścia napłynęły mi do oczu. Miałam ochotę go teraz przytulić. Wzięłam telefon i napisałam sms'a :
"Widziałam wywiad. Kocham cię xx"
Po chwili dostałam odpowiedź:
"Ja ciebie bardziej shawty"
Znowu sie wyszczerzyłam. Tęskniłam za nim mimo iż widzieliśmy się wczoraj. Przy nim czułam się na prawdę bezpieczna.
___________________________________________
Oto macie kolejny rozdział ;) Prosicie mnie żeby były one dłuższe i tak dalej. Naprawdę się staram ale nie zawsze mi to wychodzi. Dziękuję za każdy komentarz <3
środa, 5 czerwca 2013
Rozdział 12
*kilka dni później*
Nie wzięłam sobie groźby Seleny do serca. Postanowiłam się tym nie przejmować i spotykać się z Justinem. On natomiast zakończył z nią wszystkie kontakty i przede wszystkim z nią zerwał. Mogliśmy spokojnie być razem. Chociaż nie byliśmy parą... Dziwiło mnie trochę, że jeszcze nie spytał się mnie o chodzenie. Miałam nadzieje, że wkrótce to zrobi. Kocham go. On kocha mnie...Tego dnia byłam umówiona z Caroline na spotkanie. Miałyśmy się udać do jej przyjaciela - asystenta jednego z projektantów H&M. Byłam strasznie podekscytowana i zestresowana. Miałam przygotować kilka swoich projektów abym mogła mu je pokazać. Pojechałam do wyznaczonej kafejki i przywitałam się z Caroline i Michael'em. Usiedliśmy i zamówiliśmy kawę. Chłopak był młody. Miał może z 24 lata. Zdziwiło mnie to, że tak szybko został asystentem jednego z lepszych projektantów. Długo rozmawialiśmy. W końcu przeszliśmy do konkretów spotkania i zajęliśmy się moimi projektami. Wyjęłam z teczki kilka kartek z rysunkami. Michael był pozytywnie zaskoczony.
- Łał... to jest niesamowite. Naprawdę odziedziczyłaś talent po swojej matce - odparł chłopak.
- Znałeś ją?
- Kiedyś byłem na jednym z jej pokazów jako stażysta. Jesteś do niej strasznie podobna.
- Wiem, każdy mi to mówi - odpowiedziałam i zaśmialiśmy się. Caroline bardzo była zaciekawiona naszą rozmową. Podejrzliwie patrzyła raz na mnie raz na Michael'a. Nie wiedziałam o co jej chodziło.
- Emily, chętnie zabiorę cię do naszego biura i przedstawię kilku osobą. Masz niesamowity talent i świat się musi o tym dowiedzieć - odparł. Uśmiechnął się do mnie i puścił mi oko na co ja się zaśmiałam. Był na prawdę fajnym i przystojnym chłopakiem. Dał mi swój numer telefonu i pożegnał nas aby udać się na ważne spotkanie.
- Wpadłaś mu w oko - powiedziała Caroline i uśmiechnęła się szeroko.
- Nie żartuj. Po prostu jest dla mnie miły.
- Emily, znam go 2 lata. Wiem kiedy dziewczyna mu się podoba a którą po prostu lubi.
- Oj przestań już. Jestem zakochana w jednym chłopaku i mi wystarczy. Po za tym dzisiaj jesteśmy umówieni na kolacje i muszę zmykać się wyszykować - odparłam i pożegnałam się z Caroline. Wróciłam do domu i to kogo zobaczyłam było niezłym zaskoczeniem.
- No witaj Emily - powiedziała Selena.
- Czego tu chcesz i skąd wiedziałaś gdzie mieszkam?
- Nietrudno było to załatwić. Jestem tutaj aby przypomnieć ci o tym co mówiłam - odparła i przybliżyła się do mnie - odczep się od niego raz na zawsze a nic się nie stanie. Rozumiesz?
- Ale ja tego nie zrobię. Kocham go i nie mam zamiaru odpuścić.
- Słodka jesteś- powiedziała piskliwym głosikiem - ale koniec tej bajeczki. Pojawiłaś się znikąd i niszczysz mi wszystko. Kochana, czy ja ci coś zrobiłam? No nie wydaje mi się. Zostaw go w spokoju!
- Serce nie sługa. Przepraszam ale jestem umówiona i się spieszę - odwróciłam się i poszłam.
- Pożałujesz tego!
Weszłam do domu i poszłam się odświeżyć. Justin miał przyjechać za 30 minut,a ja nienaszykowana. Nie mogłam się skupić na niczym. Nie wiedziałam czego mam się po Selenie spodziewać. Bałam się ale wiedziałam że muszę być silna. Szybko ubrałam się i umalowałam. Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Zeszłam na dół i otworzyłam. Zobaczyłam Justina z bukietem czerwonych róż.
- Shawty to dla ciebie - uśmiechnął się i podarował mi kwiaty.
- Dziękuję. Są piękne - odparłam - kiedy jedziemy?
- Bo wiesz...- zaczął - tak na prawdę nie ma żadnej kolacji.
- Co? Jak to? -byłam bardzo zdziwiona.
- Chciałem abyś po prostu ubrała się w sukienkę. Wiem, że nie lubisz w nich chodzić ale jest okazja - chłopak uśmiechnął się.
- Jaka?
- Emily, czy zechcesz uczynić mi ten zaszczyt i zostaniesz moją dziewczyną? - zapytał i wyjął z kieszeni śliczny złoty łańcuszek. Zatkało mnie.
-T-t-tak - wydukałam z siebie. Chłopak pocałował mnie i zawiesił łańcuszek na mojej szyi.
- Kocham cię.
- Ja ciebie bardziej shawty - odparł i złożył pocałunek na moich ustach. Wieczór spędziliśmy siedząc na kanapie, gadając i całując. Taa, jakby ktoś to widział to by się zrzygał z tej słodkości. W pewnym momencie dostałam sms'a od Vanessy
" Jestem na imprezie w tym klubie co ostatnio. Nie zgadniesz kto siedzi stolik dalej i mnie obserwuje... dum dum duuuum Panna Gomez"
Co ona tam robi? A najważniejsze, co ona kombinuję... Justin spojrzał na mnie. Domyślił się, że coś jest nie tak.
- Co się stało?
- Selena obserwuję Vanesse na imprezie. Dzisiaj również była u mnie i prawiła mi kazania jak ostatnio.
- Nie... To nie możliwe. Ona miała być dzisiaj w Miami. Już nie ogarniam tego...
Po chwili dostałam kolejnego sms'a
"Przyjaciółeczka nieźle się bawi. Mam nadzieje, że nic jej się nie stanie... Hah"
Przeraziłam się. O co jej chodzi?
_________________________________________________
Miałam dzisiaj nie wstawiać ale jednak... Dziękuję za każdy komentarz. Są one strasznie motywujące i sprawiają uśmiech na mojej twarzy ;) Podoba wam się? <3
poniedziałek, 3 czerwca 2013
Rozdział 11
*kilka dni później*
W końcu wychodzę ze szpitala. Bardzo się z tego cieszę gdyż przebywanie w nim dobijało mnie jeszcze bardziej. Zgodnie z umową mieszkam u Vanessy. Moja przyjaciółka mieszka praktycznie sama gdyż jej rodzice często wyjeżdżają. Miała równie wielki dom jak mój więc o sypialnie nie musiałyśmy się martwić. To całe wyjście ze szpitala miało jednak jeden minus. Musiałam wrócić do domu po rzeczy. Nie miałam ochoty patrzeć na niego.O 12 przyjechała do mnie Nessa. Pomogła mi się spakować i odświeżyć. Nie było to łatwe przy tylu ranach ile miałem więc czyjaś pomoc, np. przy myciu głowy, była potrzebna. Usiadłyśmy na łóżku i czekałyśmy na Justina, z którym miałyśmy się udać do mnie do domu.
- Ale będzie fajnie!- pisnęła dziewczyna - Będziemy razem mieszkać. Wyobrażasz to sobie? Codzienne piżama party jak na wakacjach.
- Znowu będziesz piła tak dużo coli i zjadała po pięć paczek żelek? - jęknęłam i zaśmiałyśmy się.
-No nie przesadzaj. Zmieniłam się trochę - odparła, a ja spojrzałam na nią i zaczęłam się śmiać - no przestań! Przecież powiedziałam, że trochę.
-No dobrze - powiedziałam i do sali wszedł Justin i Alfredo. Uśmiechnęłam się. Chłopak podszedł do mnie i ucałował mnie w policzek. Przedstawił nas z Alfredo i powiedział że to na wszelki wypadek gdyby ojciec chciał się bić. Poszliśmy po wypis i udaliśmy się do mnie. Byłam pełna obaw. Miałam nadzieje, że mój "ukochany" tatuś nie zrobi żadnej awantury. Zastanawiało mnie jedno: co z Caroline? Moja macocha była zawsze po mojej stronie, wspierała mnie i stawała za mną gdy kłóciłam się z ojcem. Była dla niego za dobra.
Dojechaliśmy pod dom. Już z podjazdu było słychać krzyki i kłótnie. Pobiegliśmy do drzwi i weszliśmy do środka. Działo się to czego się domyślałam. Wielka kłótnia między Caroline, a ojcem. Staliśmy w lekkim szoku. Po chwili zobaczyli że jesteśmy w domu.
- Matko! Emily, jesteś! - krzyknęła macocha i pobiegła mnie przytulić - Jejku, jak ty wyglądasz. Całe szczęście nic się poważnego nie stało.
- Na szczęście -odparłam i spojrzałam na nią pytającym wzrokiem. Odpowiedź była jednoznaczna - kłótnia z ojcem chodziła o mnie, a tak dokładniej, rozstali się. Z jednej strony było mi przykro, z drugiej ulżyło mi bo wiedziałam, że nic jej się nie stanie.
-Co tu robicie wszyscy?! - krzyknął ojciec.
- Emily przyjechała zabrać swoje rzeczy - odpowiedział Alfredo.
-Chyba sobie ze mnie żartujecie? Ona nigdzie się nie wynosi!
-Wyprowadzam się. Nie przeszkodzisz mi w tym. Nie mam zamiaru mieszkać z człowiekiem przez którego prawie umarłam - odparłam. Wzięłam Nesse za rękę i poszłyśmy na górę mnie spakować.
*oczami Justina*
Nie mogłem już na niego patrzeć. To jego podejście do tej sytuacji - tak jakby nic się nie stało. Rozdzierało mnie to wszystko od środka. Caroline podeszła do mnie i spojrzała proszącym wzrokiem.-Zaopiekuj się nią, proszę - powiedziała szeptem i odeszła. Prawdopodobnie poszła na górę pomóc pakować się Emily.
- Niezły z ciebie cwaniak. Demoralizujesz mi córeczkę i doprowadzasz ją do takiego stanu, że przez to ponoszą mnie emocje i dziewczyna trafia do szpitala - odparł pobłażliwym głosem jej ojciec. Coś się we mnie zagotowało. Nie mogłem uwierzyć w to co powiedział.
- Sugerujesz mi, że to wszystko przeze mnie? - odpowiedziałem, przybliżając się do niego i zaciskając pięści na co Fredo podążył za mną bojąc się że coś mu zrobię.
- Owszem.
- Ty pierdolnięty świrze! - krzyknąłem i przywaliłem mu pięścią prosto w twarz. Ojciec Emily upadł na podłogę.
-Coś ty kurwa zrobił - krzykną Alfredo - oby tak dalej - odparł i uśmiechnął się. Nagle dziewczyny zbiegły na dół. Gdy zobaczyły leżącego ojca na podłodze domyśliły się wszystkiego.
-Nie musiałeś aż tak...- zaczęła Emily.
-Musiałem - odpowiedziałem i podszedłem do niej i wziąłem walizkę którą trzymała . Chwyciłem ją za rękę i wyszliśmy z domu. Odwiozłem dziewczyny do mieszkania Nessy i wróciłem z Fredem do domu.
Wjeżdżając na podjazd ujrzałem samochód Seleny. Domyśliłem się, że moja dziewczyna jest u mnie i czeka aż wrócę. Wszedłem do środka i się zaczęło.
-Kim ona do cholery jest?!- krzyknęła na powitanie i pokazała zdjęcie moje i Emily. Zdziwiłem się. Nie miałem pojęcia skąd ona to miała. Przecież się ukrywaliśmy. Spojrzałem na nadawcę zdjęcia - Sammy. Oczywiście! Najlepsza przyjaciółeczka.
-Emily.
-Czemu się spotykacie?
-Bo tak - odparłem i poszedłem do kuchni się napić.
-Bo tak? I jeszcze mi powiedz, że całujesz się z nią i śpicie razem bo tak! Przestań kłamać i mów!- krzyczała Selena.
-Chcesz prawdy? Okey. Całujemy się, spotykamy. Kocham ją! - krzyknąłem - Tego chciałaś?
-Jak możesz! Co? Już ci nie wystarczam? Wiesz co? Zemszczę się i pożałujesz! - wrzasnęła i wyszła z domu.
*oczami Emily*
Po przyjeździe do domu Nessy od razu wzięłyśmy się za rozpakowywanie i układanie moich rzeczy. Było ich dość sporo więc zajęło nam to troszkę czasu. Następnie zmęczona poszłam się umyć i przebrać w piżamę. Strasznie chciało mi się spać. Widocznie nadal byłam osłabiona. Położyłam się i po chwili zadzwonił mój telefon.-Halo?
-Posłuchaj mnie ślicznotko. Masz raz na zawsze odwalić się od Justina. Inaczej gorzko tego pożałujesz.
-Heh, zabawna jesteś. Niby czemu mam to zrobić, Seleno?
-Łał, brawo za odgadnięcie. Przypominam ci że jestem z Justinem i nie mam zamiaru aby w naszym związku pojawiały się osoby trzecie. Ostrzegam cię, odczep się od niego raz na zawsze.
Rozłączyła się. Nie mogłam w to uwierzyć. Mówił mi, że skończy ten związek. I ta jej groźba. Miałam już wszystkiego dosyć. Usnęłam.
___________________________________________
Mamy 11 rozdział :) Dziękuję, za każdy komentarz. Motywujecie mnie z ten sposób do dalszego pisania. Dziękuję również za już tyle wejść. To już ponad 1000 O.O Kocham Was po prostu <3
niedziela, 2 czerwca 2013
Rozdział 10
*oczami Justina*
- Justin! Cześć, jestem Vanessa, przyjaciółka Emily - przedstawiła się blond włosa dziewczyna - Co z nią?
- Hej. Było gorzej - odparłem.
- Ważne, że jest lepiej. Co za facet. Wydarzało się wiele rzeczy ale to? Własną córkę pobić za takie gówno?! To nienormalne. Dobrze, że do ciebie napisała. Gdyby nie ty może byłaby już martwa - spojrzała na mnie i uśmiechnęła się na przymus. Widziałem, że jej też było z tym ciężko. Usiedliśmy na ławce i czekaliśmy aż lekarz wyjdzie z sali. Musiałem się dowiedzieć co z nią jest. Po jakiejś godzinie wyszedł i obydwoje podeszliśmy do niego.
- I co z nią? - zapytaliśmy z Vanessą w tym samym czasie.
- Jest lepiej. Staj stabilny. Niedługo powinna się wybudzić - powiedział lekarz - i wyprzedzam wasze pytanie, możecie wchodzić. Tylko pojedynczo.
- Dziękujemy - odparłem. Uśmiech pojawił się na mojej twarzy, tak samo jak u Nessy. Kiwnąłem do niej głową na znak żeby weszła pierwsza. Ta tylko mnie szybko przytuliła i wbiegła na sale. Zaśmiałem się widząc to co zrobiła. Po kilku minutach wyszła i mogłem w końcu wejść. Otworzyłem drzwi i podążyłem w kierunku jej łóżka. Usiadłem na krzesełku obok i złapałem ją za rękę. Była zimna, jakby zapadła w wieczny sen. Modliłem się żeby w końcu się obudziła, otwarła swoje piękne oczy i uśmiechnęła się. Potrzebowałem tego, potrzebowałem jej. Spuściłem głowę na dół i zamknąłem oczy. W myślach wypowiedziałem " Shawty, proszę obudź się". Nagle poczułem jak ściska moją rękę. Uniosłem głowę i ujrzałem ją uśmiechniętą i zdezorientowaną.
- Odebrałeś sms'a. Dziękuję - powiedziała lekko ochrypłym, zmęczonym głosem. Uśmiechnąłem się i ucałowałem lekko jej dłoń. Była cieplejsza.
- Już wszystko dobrze kochanie - odparłem i usłyszałem pisk Vanessy w drzwiach. Dziewczyna podbiegła szybko do łóżka i przytuliła się do Emily. Zaśmiałem się tak samo jak dziewczyny. Poczułem wibracje mojego telefonu. Dostałem sms'a od Scooter'a że mam przyjechać. Lekko się zdenerwowałem ale wiedziałem że muszę tam być. Przeprosiłem dziewczyny i pojechałem na spotkanie.
*oczami Emily*
Obudziłam się. Ujrzałam ojca siedzącego przy mnie. Zdenerwowałam się. Jak on może po tym wszystkim tu przychodzić. Mieć odwagę spojrzeć mi w oczy. Spojrzał na mnie.
- Jak mogłeś mi to zrobić?!
- Przepraszam
-Przepraszasz?! Chyba cię coś pojebało! Prawie mnie zabiłeś, a ty tylko przepraszam?! Dziwię się że masz odwagę tu przyłazić. Wyjdź! - krzyknęłam. On tylko się zaśmiał pod nosem. Jeszcze bardziej się zdenerwowałam.
-Wyjdź! Już! - wrzasnęłam jeszcze raz. On nadal nic.
- Nie rozumiesz co do ciebie mówię?!
W tym momencie do sali wbiegł Justin z lekarzem. Zaczęli się szarpać z moim ojcem aż w końcu lekarz wyprowadził go z pomieszczenia.
-Nic ci nie zrobił - zapytał chłopak, podchodząc do mnie.
-Nic. Na szczęście - odparłam i dostałam buziaka od Justina.
-Mam dobra wiadomość. Za trzy dni wyjdziesz.
-Naprawdę? Tylko gdzie ja pójdę. Nie mam zamiaru wracać do ojca.
-Z Vanessą doszliśmy do wniosku że będziesz u niej, a czasem będziesz przyjeżdżać do mnie - chłopak uśmiechnął się - wszystko już będzie dobrze.
________________________________
Krótki ale cóż... ważne że jest :) Jest niespodzianka.... pojawił się Trailer opowiadania :) Zachęcam do obejrzenia.
Czytam = komentuje
sobota, 1 czerwca 2013
Rozdział 9
Obudziłam się. Leżałam mocno wtulona do Justina. Uśmiechnęłam się i spojrzałam na chłopaka. Spał jeszcze więc postanowiłam go nie budzić i pójść do łazienki się ogarnąć. Znowu niestety zanim znalazłam jakąkolwiek minęło troszkę czasu. Odświeżyłam się, ubrałam w wczorajszą sukienkę i lekko pomalowałam. Wyszłam z łazienki i poszłam na balkon się przewietrzyć. Oparłam się o barierkę i wdychałam świeże powietrze. Nagle poczułam czyjeś ręce na moich biodrach.
-Nieładnie tak uciekać - powiedział ktoś i bardziej się do mnie przybliżył. Wiedziałam że to Justin.
-Cóż... Spałeś tak słodko a ja nie miałam serca cię budzić - odpowiedziałam i chłopak zaczął całować mnie po szyi. Robił to bardzo delikatnie jakbym miała zaraz się rozpaść na tysiące małych kawałeczków, a jednocześnie bardzo namiętnie. Powoli odwracał mnie przodem do siebie kierując pocałunki w stronę moich ust. Niedługo trwało aż złączyły się one w jedność. Justin trzymał swoją jedną rękę na moim biodrze, a drugą miał wplecioną w moje włosy. Trwaliśmy tak dobre kilka chwil.
-Może shawty ma ochotę na śniadanie?- mruknął. Zaśmiałam się i kiwnęłam potwierdzająco głową. Chłopak wziął mnie za rękę i zaprowadził do kuchni. Wspólnie zrobiliśmy śniadanie... robiąc przy tym walkę na jedzenie i całując się. Gdyby ktoś to zobaczył powiedziałby, że jesteśmy nienormalni.
Wiedząc, że następnego dnia szkoła musiałam wrócić do domu. Jak poprzednim razem nie podobało się to Justinowi.
-Naprawdę musisz wrócić do domu? - zapytał po raz setny raz chłopak i przybliżył się do mnie.
-Tak. Zrozum to... Jutro szkoła, muszę się przebrać, pouczyć.
-No dobrze - sapnął chłopak i złożył pocałunek na moich ustach - będę bardzo tęsknić.
-Ja też. Ale muszę wracać...
-Okey, chodźmy - odparł smutno i poszliśmy do samochodu. Jechaliśmy całą drogę w ciszy. Był smutny. Nawet bardzo. To co się działo między nami było niesamowite. Wręcz magiczne. Jednak był ktoś między nami. A mówiąc ktoś miałam na myśli Selene. Cały czas plątała się obok Justina. Ale przecież jako jego dziewczyna ma do tego prawo. I tu był problem. Ona jest jego dziewczyną. Tu się zaczynały komplikacje. Dziwnie się z tym czułam ale kochałam go i on kochał mnie. Wiedziałam to.
Dojechaliśmy na miejsce.
-To musimy się pożegnać.
-Mam naprawdę złe przeczucia. Może wrócisz do mnie- odparł chłopak. Pogłaskał mnie po policzku i spojrzał na mnie błagalnie.
-Idę - odpowiedziałam i pocałowaliśmy się na pożegnanie. Otwarłam drzwi i wysiadłam.
-Pamiętaj, jakby coś pisz albo dzwoń... Przyjadę - krzyknął. Uśmiechnęłam się i zamknęłam drzwi. Udałam sie do domu. Gdy ledwo weszłam zaczęło się piekło.
- Gdzie się podziewałaś- krzyknął ojciec.
- Byłam bezpieczna.
- To to ja wiem. Ciekawi mnie z kim!
- Z Justinem - odparłam. Mój ojciec zacisnął pięści.
- Z tym młodziutkim, rozpieszczonym debilem?! - wrzasnął. Teraz to i ja byłam wściekła.
- Przestań go tak nazywać!
- A co to miało być wczoraj na obiedzie? No co to do cholery było?!
- Prawda. To było to co od zawsze ci chciałam wykrzyczeć prosto w twarz - krzyknęłam. Ojciec nie był tym zadowolony. Podszedł do mnie i zaczął mnie szarpać.
- Tak się odwdzięczasz za to wszystko co dla ciebie zrobiłem - popchnął mnie na schody, upadłam. Bolały mnie całe plecy i nogi.
- Nic szczególnego dla mnie nie zrobiłeś - odparłam przez łzy. Wiedziałam, że sobie tym nie pomogę ale było za późno. Złapał mnie za ręce i przywalił mi z całej siły w twarz. Upadłam na ziemie i zwijałam się z bólu. Czułam, że zaraz mój policzek eksploduje. Szybko wyjęłam komórkę i napisałam do Justina: "Pomocy". Zauważył to i wyrwał mi telefon.
-Wiedziałem, że do niego napiszesz - odparł przez śmiech- ty mała niewdzięczna dziwko- krzyknął. Podniósł mnie i popchnął na szafkę. Zemdlałam.
-Nieładnie tak uciekać - powiedział ktoś i bardziej się do mnie przybliżył. Wiedziałam że to Justin.
-Cóż... Spałeś tak słodko a ja nie miałam serca cię budzić - odpowiedziałam i chłopak zaczął całować mnie po szyi. Robił to bardzo delikatnie jakbym miała zaraz się rozpaść na tysiące małych kawałeczków, a jednocześnie bardzo namiętnie. Powoli odwracał mnie przodem do siebie kierując pocałunki w stronę moich ust. Niedługo trwało aż złączyły się one w jedność. Justin trzymał swoją jedną rękę na moim biodrze, a drugą miał wplecioną w moje włosy. Trwaliśmy tak dobre kilka chwil.
-Może shawty ma ochotę na śniadanie?- mruknął. Zaśmiałam się i kiwnęłam potwierdzająco głową. Chłopak wziął mnie za rękę i zaprowadził do kuchni. Wspólnie zrobiliśmy śniadanie... robiąc przy tym walkę na jedzenie i całując się. Gdyby ktoś to zobaczył powiedziałby, że jesteśmy nienormalni.
Wiedząc, że następnego dnia szkoła musiałam wrócić do domu. Jak poprzednim razem nie podobało się to Justinowi.
-Naprawdę musisz wrócić do domu? - zapytał po raz setny raz chłopak i przybliżył się do mnie.
-Tak. Zrozum to... Jutro szkoła, muszę się przebrać, pouczyć.
-No dobrze - sapnął chłopak i złożył pocałunek na moich ustach - będę bardzo tęsknić.
-Ja też. Ale muszę wracać...
-Okey, chodźmy - odparł smutno i poszliśmy do samochodu. Jechaliśmy całą drogę w ciszy. Był smutny. Nawet bardzo. To co się działo między nami było niesamowite. Wręcz magiczne. Jednak był ktoś między nami. A mówiąc ktoś miałam na myśli Selene. Cały czas plątała się obok Justina. Ale przecież jako jego dziewczyna ma do tego prawo. I tu był problem. Ona jest jego dziewczyną. Tu się zaczynały komplikacje. Dziwnie się z tym czułam ale kochałam go i on kochał mnie. Wiedziałam to.
Dojechaliśmy na miejsce.
-To musimy się pożegnać.
-Mam naprawdę złe przeczucia. Może wrócisz do mnie- odparł chłopak. Pogłaskał mnie po policzku i spojrzał na mnie błagalnie.
-Idę - odpowiedziałam i pocałowaliśmy się na pożegnanie. Otwarłam drzwi i wysiadłam.
-Pamiętaj, jakby coś pisz albo dzwoń... Przyjadę - krzyknął. Uśmiechnęłam się i zamknęłam drzwi. Udałam sie do domu. Gdy ledwo weszłam zaczęło się piekło.
- Gdzie się podziewałaś- krzyknął ojciec.
- Byłam bezpieczna.
- To to ja wiem. Ciekawi mnie z kim!
- Z Justinem - odparłam. Mój ojciec zacisnął pięści.
- Z tym młodziutkim, rozpieszczonym debilem?! - wrzasnął. Teraz to i ja byłam wściekła.
- Przestań go tak nazywać!
- A co to miało być wczoraj na obiedzie? No co to do cholery było?!
- Prawda. To było to co od zawsze ci chciałam wykrzyczeć prosto w twarz - krzyknęłam. Ojciec nie był tym zadowolony. Podszedł do mnie i zaczął mnie szarpać.
- Tak się odwdzięczasz za to wszystko co dla ciebie zrobiłem - popchnął mnie na schody, upadłam. Bolały mnie całe plecy i nogi.
- Nic szczególnego dla mnie nie zrobiłeś - odparłam przez łzy. Wiedziałam, że sobie tym nie pomogę ale było za późno. Złapał mnie za ręce i przywalił mi z całej siły w twarz. Upadłam na ziemie i zwijałam się z bólu. Czułam, że zaraz mój policzek eksploduje. Szybko wyjęłam komórkę i napisałam do Justina: "Pomocy". Zauważył to i wyrwał mi telefon.
-Wiedziałem, że do niego napiszesz - odparł przez śmiech- ty mała niewdzięczna dziwko- krzyknął. Podniósł mnie i popchnął na szafkę. Zemdlałam.
*oczami Justina*
Jak tylko odebrałem sms'a wsiadłem w samochód. Zadzwoniłem jeszcze szybko do Twist'a po pomoc. Wiedziałem, że nie trzeba było jej odwozić. Próbowałem się do niej dodzwonić ale na nic. Miała wyłączoną komórkę. Bałem się o nią. Przewidywałem najgorsze. Wjechałem szybko na podjazd, a Lil za mną. Wysiedliśmy i zaczęliśmy dobijać się do środka. Nikt nie otwierał.
-Kurwa stary. Trzeba coś zrobić - powiedziałem.
-Chodź wybijemy okno - odparł mój przyjaciel. Wziął kamień i rzucił w okno. Szyba rozsypała się na malutkie kawałeczki i weszliśmy do środka. Wbiegliśmy do salonu i ujrzeliśmy krwawiącą Emily na podłodze i jej ojca klęczącego obok. Wtedy coś mnie zabolało. Miałem ochotę zabić jej ojca. Lil bardziej zorientowany zadzwonił po karetkę.
-Ty jebany debilu. Jak mogłeś tak własnej córce - podbiegłem do niego i złapałem go za bluzkę.
-Sama się prosiła! To przez ciebie!
-Kurwa, zaraz ci przypierdole - już miałem mu przywalić jednak Twist odciągnął mnie od niego. Spojrzałem na Emily i upadłem na kolana. Krwawiła. Była cała w siniakach. Po chwili przyjechała karetka i zabrała ją do szpitala. Wraz z Twistem pojechaliśmy za nimi. Miałem nadzieje że przeżyje.
_____________________________________________________
Trochę dramatyczny ale jest. Miałam dość tej słodkości więc postanowiłam namieszać. Dziękuję za wszystkie komentarze xx Podoba wam się?
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)